Od niedzieli obowiązuje nowy rozkład jazdy pociągów. Najwięcej zmian wprowadziły spółki PKP Intercity oraz Przewozy Regionalne. Oferta miała być bardziej przejrzysta dla podróżnych. Niestety, rzeczywistość już negatywnie zweryfikowała te obietnice.

Pasażerów PKP Intercity już spotkało kilka niemiłych niespodzianek, m.in. jeden z porannych składów wyjechał z Warszawy o czasie, ale zamiast do Torunia skierował się do Wrocławia. Z kolei na stronach internetowych przewoźnika widnieją błędne ceny biletów na pociągi Tanich Linii Kolejowych. W internetowym rozkładzie jazdy niektóre pociągi są droższe, ale w świecie realnym ceny się nie zmieniły - stwierdził rzecznik przewoźnika Paweł Ney.

Przyczyna błędu nie jest znana. Warto zaznaczyć, że ceny w dawnych składach pośpiesznych powinny zmienić się dopiero z końcem roku. Obecnie nie trzeba bowiem kupować miejscówek. Po 1 stycznia będzie można kupić miejscówkę w pierwszej klasie i zapewnić sobie w ten sposób miejsce do siedzenia.

Krótki peron, mniej pociągów

Od niedzieli mniej pociągów zatrzymuje się w Szamotułach, Wronkach i Kępnie w Wielkopolsce. Nowy rozkład uwzględnia nieprzestrzegane dotąd przepisy kolejowe. Pociąg nie może być dłuższy od peronu, na którym się zatrzymuje. Chodzi o bezpieczeństwo i pieniądze. Podróżny, który wchodzi lub schodzi ze stopni wagonu w miejscu, gdzie nie ma peronu, może później zażądać odszkodowania w przypadku np. złamania nogi.

Przepisy obowiązują od lat, jednak dopiero teraz urzędnicy PKP PLK zaczęli skrupulatnie sprawdzać długość peronów. Okazało się, że we Wronkach peron ma 212 metrów i nie mieści się na nim pociąg z ośmioma wagonami. Nawet 300-metrowy peron w Szamotułach to za mało. Wagonów odczepić się nie da, bo PKP nie chce spadku komfortu podróżnych. W tym wypadku komfort podróżnych, którzy nie wejdą do wagonu, nie ma znaczenia. Posłuchaj relacji reportera RMF FM Piotra Świątkowskiego: