Do katastrofy budowlanej doszło w Bielsku-Białej. Zawaliła się część kamienicy, która była remontowana. "Najpierw runął parter, a potem wyższe kondygnacje. Słychać było trzask pękających ścian" – relacjonował świadek zdarzenia. Strażacy nikogo nie znaleźli w rumowisku po zawalonej części kamienicy.

Do katastrofy doszło w południe. Gdy dom zaczął trzeszczeć, robotnicy opuścili teren budowy.

Janusz Wróblewski, świadek katastrofy, powiedział dziennikarzom, że najpierw runął parter, a potem wyższe kondygnacje. Uniosła się chmura dymu. Słychać było trzask pękających ścian. Pracownicy mówili mi potem, że już od rana dało się słyszeć dziwne dźwięki, jakby trzaski - powiedział.

Zawaleniu uległa tylna część budynku. Reszta domu stoi, choć na ścianach są pęknięcia. Przez otwór wejściowy na parterze widoczny jest jednak gruz wewnątrz budynku, jakby runęły stropy.

Na miejsce przyjechało kilka zastępów strażaków. Dotarła także specjalistyczna grupa poszukiwawcza z Jastrzębia-Zdroju z psem tropiącym. Pod gruzami nikogo nie znaleziono. 

Dom - niewielka kamienica - był gruntownie przebudowywany. Nikt w nim obecnie nie mieszkał. Wcześniej był to jednopiętrowy budynek. Budowlańcy w ostatnich miesiącach dobudowali dwa piętra.

Przyczynę katastrofy ustalą biegli. Sprawą zajęli się policjanci.

Sąsiednie domy, po zawaleniu się części kamienicy, opuściło pięć osób. Rzecznik bielskiego magistratu Tomasz Ficoń poinformował późnym popołudniem, że czworo mieszkańców wróciło do nich z powrotem. Ich mieszkania są bezpieczne. Jedna osoba, z budynku bezpośrednio przylegającego do uszkodzonej kamienicy, spędzi noc u rodziny.

Kamienica leży na obrzeżach ścisłego centrum miasta. 

Opracowanie: