Wydając nakaz aresztowania wiceszefa katowickiego UOP-u, prokuratura działała zgodnie z prawem i swoimi obowiązkami - twierdzi minister sprawiedliwości i prokurator generalny w jednej osobie. Lech Kaczyński, który wczoraj wieczorem przekazał w tej sprawie list premierowi, dziś bronił podległej sobie prokuratury.

Lech Kaczyński kilkakrotnie i bardzo zdecydowanie zapewniał, że nie myśli o odejściu z rządu. „Nie biorę pod uwagę podania się do dymisji ponieważ po pierwsze, prokuratura wykonywała swoje obowiązki. Po drugie, wydaje mi się – może przesadzam tutaj - ale wydaje mi się, że jestem gwarantem tego, że różne bardzo trudne śledztwa będą w dalszym ciągu prowadzone” – deklarował Kaczyński i dodawał, że ta dymisja nie leżałaby w interesie gabinetu Jerzego Buzka. Minister sprawiedliwości broniąc prokuratury, zapewniał, że cała sprawa konfliktu między resortem sprawiedliwości, a Urzędem Ochrony Państwa nie ma podłoża osobistego. „Nieporozumienia między mną a Pałubickim (koordynatorem ds. służb specjalnych, przyp. RMF) nie miały nic wspólnego z wykonywaniem naszych obowiązków i dawno już zostały zażegnane” – przekonywał Kaczyński, który ma jeszcze dziś spotkać się premierem. Minister nie chciał jednak spekulować, jakie rezultaty może przynieść ta rozmowa.

Przypomnijmy, że prokuratura i UOP wzajemnie oskarżają się o łamanie prawa w sprawie aresztowanego oficera. Urząd zarzuca prokuraturze, że nie poinformowała ich szefa o zamiarze zatrzymania wysokiego funkcjonariusza, prokuratura zaś twierdzi, że to UOP utrudnia prowadzone przez nią śledztwo w sprawie spółki "Centrozap". W niedzielę premier Jerzy Buzek oświadczył, że winę za zamieszanie ponosi minister Kaczyński.

foto RMF

15:00