​Co najmniej 300 osób weźmie w czwartek udział w strajku pracowników LOT-u - twierdzą związki zawodowe działające w Polskich Liniach Lotniczych. Strajk rozpocznie się o godz. 5:00. Liczba lotów, które mogą zostać odwołane, zależy od tego, ile osób zastrajkuje, ale - według związkowców - można mówić o co najmniej 40 lotach, które z powodu strajku się nie odbędą.

​Co najmniej 300 osób weźmie w czwartek udział w strajku pracowników LOT-u - twierdzą związki zawodowe działające w Polskich Liniach Lotniczych. Strajk rozpocznie się o godz. 5:00. Liczba lotów, które mogą zostać odwołane, zależy od tego, ile osób zastrajkuje, ale - według związkowców - można mówić o co najmniej 40 lotach, które z powodu strajku się nie odbędą.
/PAP


Pracownicy, którzy nie polecą, będą strajkować w siedzibie LOT-u.

Spotkamy się o 5 rano i mam nadzieję, że emocje nie sięgną zenitu, żeby nie było tutaj jakiejś sytuacji niebezpiecznej - mówi Monika Żelazik, działaczka związkowa zwolniona z LOT-u.

Przywrócenie jej do pracy to jeden z postulatów. Kolejne dotyczą lepszych warunków zatrudnienia. Zarząd linii już odrzucił te postulaty i stwierdził, że strajk jest nielegalny, a także zagroził uczestnikom poważnymi konsekwencjami. 

LOT szykuje na ten dzień tak zwane załogi awaryjne i ściąga z urlopów dodatkowych pracowników. Oprócz tego trwają rozmowy z bratnimi liniami, na przykład Lufthansą, by w razie potrzeby przejęła część pasażerów. 

Do tego LOT zwiększył obsadę infolinii, bo zdezorientowani pasażerowie dzwonią i pytają, czy jutro polecą. Narodowy przewoźnik twierdzi, że protest jest nielegalny, więc nie odwołał na razie jeszcze żadnego lotu. Zapowiedział tylko, że o ewentualnych odwołaniach będzie informował pasażerów telefonicznie.

Głównym punktem sporu między związkami zawodowymi działającymi w LOT a władzami spółki jest wypowiedziany w 2013 roku regulamin wynagradzania z 2010 roku. LOT wówczas stanął na krawędzi bankructwa i musiał przeprowadzić restrukturyzację. Spółka otrzymała pomoc publiczną, którą notyfikowała Komisja Europejska.

Stare zasady dot. wynagrodzeń zostały zastąpione nowymi, ramowymi - zdaniem związków - mniej korzystnymi dla pracowników. Obecnie płace zależą m.in. od wylatanych godzin. Związki zawodowe krytykują też władze spółki, że nowi pracownicy, np. stewardesy nie są zatrudniani na umowy o pracę, tylko na umowy cywilnoprawne lub prowadzą jednoosobową działalność gospodarczą.

(ph)