Szczegółowe dochodzenie w sprawie zderzenia amerykańskiego okrętu z japońskim trawlerem obiecali przedstawiciele rządu USA. Straż przybrzeżna i wspomagające ją ekipy ratownicze nie odnalazły dotychczas dziewięciu zaginionych ofiar zderzenia.

Minister obrony Donald Rumsfeld zapowiedział bardzo dokładnie zbadanie wszystkich kwestii, pojawiające się w związku z wypadkiem, który nazwał "straszliwą tragedią". Jeszcze nie wiadomo, czy rodzinom ofiar zostaną wypłacone odszkodowania. Szef Pentagonu powiedział, że rząd amerykański "uczyni to, co jest słuszne, kiedy poznane zostaną wszystkie fakty" dotyczące kolizji. Swoje ubolewanie z powodu katastrofy wyraził również sekretarz stanu Colin Powell.

Przebieg wypadku

"Greeneville" w trakcie manewru szybkiego wynurzenia uderzył w kadłub "Ehime Maru". Katastrofa wydarzyła się w piątek po południu czasu miejscowego około 30 km na południe od bazy morskiej Pearl Harbor na hawajskiej wyspie Oahu. Kadłub japońskiego statku został rozerwany i w ciągu kilku minut poszedł on na dno. Chociaż większość jego załogi i zaokrętowanych na statku uczniów szkoły rybackiej była w momencie kolizji pod pokładem, 24 osoby się uratowały. W czasie tego rodzaju manewrów dowódcy okrętów podwodnych mają obowiązek zachowania szczególnej ostrożności, w tym hydrolokacyjnego rozpoznania sytuacji na powierzchni morza.

Co trzeba wyjaśnić

Śledztwo będzie musiało wyjaśnić, dlaczego zaniedbano tych rutynowych środków ostrożności. Trzeba także ustalić, dlaczego ćwiczenia odbywały się tak blisko brzegu. Przypuszcza się, że był to pokaz dla 16 obecnych na pokładzie okrętu cywilnych obserwatorów. Władze Japonii zamierzają zwrócić się do rządu USA o pomoc w podniesieniu zatopionego statku z dna oceanu. Wrak spoczął na głębokości około 600 metrów. Nie jest to pierwszy tragiczny epizod, jaki amerykańska marynarka odnotowała na akwenie wokół Pearl Harbor.

Przeczytaj o wypadkach zderzenia łodzi podwodnej ze statkami.

02:00