Poseł Jacek Kurski z PiS zajmuje przedostatnie miejsce wśród polskich europosłów pod względem aktywności. Tak wynika z wyliczeń uznanego w Brukseli VoteWatch.eu. Procentowy udział Kurskiego w głosowaniach na sesjach plenarnych wynosi 71 procent.
Gorsi od niego są tylko Michał Kamiński, Sławomir Nitras i Zbigniew Ziobro (wszyscy trzej po 69 procent).
Jak sprawdziła w protokołach z posiedzeń korespondentka RMF FM Katarzyna Szymańska-Borginon, Kurski od początku kadencji nie zabrał głosu na żadnym z posiedzeń komisji ds. regionalnych, której jest członkiem.
Z list obecności, które zweryfikowała nasza korespondentka, wynika, że opuścił ponad połowę posiedzeń tej komisji. Na dziewięć posiedzeń podpisany jest na liście obecności tylko na jednym spotkaniu jednodniowym i trzy razy podpisał się jednego dnia na posiedzeniach, które trwały dwa dni.
Na ostatnim posiedzeniu komisji regionalnej 17 marca Kurski był nieobecny. Tak wynika z listy obecności, którą zdobyła Katarzyna Szymańska-Borginon.
Drugiego dnia podpisał się wprawdzie na liście obecności, ale na sali nie było go w najważniejszym momencie, gdy były głosowania. Miał też wtedy zabrać głos w imieniu swojej grupy politycznej (jako sprawozdawca - cień) w kluczowej debacie dotyczącej raportu nt. strategii Morza Bałtyckiego, gdzie jest także mowa o Gazociągu Północnym. Daremnie wywoływała go szefowa tej Komisji Danuta Huebner.
Z kolei na ostatnią sesję plenarną 25 marca Kurski bardzo się spóźnił. Przed południem w sesji nie uczestniczył. Jak zauważyła korespondentka RMF FM wywiesił natomiast przed swoim biurem kuriozalną tabliczkę z napisem "Don't disturb Mr. Kurski" ("Nie przeszkadzać panu Kurskiemu"). W końcu zdyszany wpadł na salę, gdy najważniejsza część, czyli głosowania, trwały już pół godziny.
Kurski przyznaje, że pierwszego dnia, gdy powinien być na posiedzeniu komisji, był w kraju w swoim okręgu wyborczym. 18 marca spóźnił się samolot. Samolot przez Kopenhagę trochę się ślimaczył i nie zdążyłem na same głosowania, natomiast na pozostałej części byłem, tej porannej - zapewnił naszą korespondentkę.
Nikt go jednak nie widział na najważniejsze debacie w sprawie strategii Morza Bałtyckiego. A sprawa dotyczy także Gazociągu Północnego.
Swoje spóźnienie na głosowania na ostatniej sesji plenarnej 25 marca także tłumaczy pechem. O 12.00 miała być sesja, ja przynajmniej miałem taką informację od mojego asystenta, a okazało się, że są one o 11.30 i parę minut opóźnione, więc jak ja biegłem, to już było po 10 głosowaniach - twierdzi Kurski.
Jak sprawdziła Katarzyna Szymańska godzina głosowań była znana od dawna i żadnego opóźnienia nie było.
Zobacz również: