Coś fantastycznego dzieje się w polskim kinie - mówił po zakończeniu festiwalu szef jury. Fantastyczna była duża część filmów, nie tylko konkursowych. Pogoda jak zwykle była średnia, ale będzie lepiej, bo w 2010 festiwal w Gdyni zostanie przeniesiony na maj.

Jury nie bało się nagrodzić debiutanta. Zaczynającego swoją przygodę z filmem fabularnym Borysa Lankosza. Jego czarno-biały "Rewers" o czasach stalinowskich, podbił serca i festiwalowej publiczności, i krytyków. Na szczęście w tym roku jury mówiło jednym głosem. Wcześniej zdarzało się, że ci, którzy nagradzali, odcinali się od werdyktu kolegów.

Odważne, zabawne, ciekawe świata filmy. Byliśmy nimi urzeczeni - mówił po festiwalu Krzysztof Krauze, szef tegorocznego jury. Część twórców postanowiła sięgnąć do czasów PRL-u. Wojciech Smarzowski zatytułował swój film "Dom zły", a miejscem akcji zrobił pegeerowską wioskę, w której milicjant próbuje rozwikłać zagadkę popełnionego kilka lat temu morderstwa. To PRL był domem złym, pułapką, z której nie można było uciec. Film Jacka Borcucha "Wszystko, co kocham" też opowiada o początku lat 80. O czasie strajków, ale też czasie, gdy w Polsce pojawił się punk rock. W tej historii czuję prawdę PRL-u - mówił o swoim filmie "Mniejsze zło" Janusz Morgenstern. Nakręcił go według powieści Janusza Andermana.

Film Morgensterna walczył w konkursie głównym. Inni mistrzowie pokazywali swoje filmy w cyklu "Panorama Polskiego Kina". Andrzej Wajda - "Tatarak", a Krzysztof Zanussi "Rewizytę". W tym filmie ostatnią rolę na dużym ekranie zagrał zmarły w lipcu 2009 Zbigniew Zapasiewicz.

Ostatni festiwal odbywał się w roku, w którym obchodzimy stulecie polskiego kina. Wstydu nie było. Następnym razem będzie też dużo cieplej, bo od 2010 roku Festiwal Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni odbywał się będzie w maju, a nie we wrześniu.

Katarzyna Sobiechowska-Szuchta