Właśnie mija 9 miesięcy od sesji inauguracyjnej obecnej kadencji Parlamentu Europejskiego. Korespondentka RMF FM Katarzyna Szymańska-Borginon postanowiła podsumować działalność polskich europarlamentarzystów. Efekt rankingu jest zatrważający.

Polscy europosłowie opuszczają sesje plenarne i posiedzenia komisji, spóźniają się, nie angażują się w prace europarlamentu. A dodajmy, że zarabiają 7 tysięcy euro miesięcznie. To tak zwana goła pensja - bez licznych dodatków. Mają dbać o nasze interesy na europejskim forum, a niejednokrotnie dbają wyłącznie o interesy partyjne w kraju.

Postanowiliśmy pokazać tych najbardziej leniwych. Podstawowym kryterium była obecność europosłów na komisjach, gdzie opracowuje się projekty legislacyjne i gdzie bierze początek każda inicjatywa ustawodawcza.

Zweryfikowaliśmy też procentowy udział w głosowaniach na sesjach plenarnych w Strasburgu i Brukseli dzięki niezależnemu rankingowi VoteWatch.eu, który jest prowadzony między innymi przez badaczy z Wolnego Uniwersytetu w Brukseli (ULB).

Dzięki rankingowi VoteWatch.eu można sprawdzić procentowy udział eurodeputowanych w głosowaniach na sesjach plenarnych w Strasburgu i Brukseli.

VoteWatch.eu, to niezależny ośrodek badawczy, w którym pracują między innymi naukowcy z Wolnego Uniwersytetu w Brukseli (ULB). Jest on uznanym w Brukseli rankingiem. Informacje czerpie z dostępnych, lecz trudnych do wyłowienia danych, udostępnianych przez Parlament Europejski. Według VoteWatch.eu najniższy udział w głosowaniach na sesjach plenarnych mają Michał Kamiński, Sławomir Nitras, Zbigniew Ziobro (wszyscy 69,23 procent), następnie Jacek Kurski (71,79 procent).

VoteWatch.eu nie daje jednak pełnego obrazu aktywności euro deputowanych. Nie podaje procentowego ich udziału w pracach komisji. Na razie więc korespondentka RMF FM sama sprawdzała protokoły z posiedzeń i listy obecności na komisjach. Z danych tych wynika np. że Zbigniew Ziobro od początku kadencji był tylko na połowie posiedzeń komisji prawnej, której jest członkiem. Zaczął jednak regularnie podpisywać listy obecności w ostatnich miesiącach (jego podpis widnieje na każdym posiedzeniu od stycznia do marca). Podpisanie listy to też nie jest gwarancja, że poseł pilnie uczestniczył w pracach komisji. Posłowie często się spóźniają i podpisują listę obecności "w ostatniej chwili" (jak Kurski 18 marca).

W protokołach można sprawdzić także inną formę aktywności: ile razy i w jakich sprawach deputowany zabierał głos na komisji. Z danych PE wynika na przykład, że od początku kadencji Zbigniew Ziobro zabrał głos tylko jeden raz na komisji prawnej (podczas wycieczki do Luksemburga, gdy komisja zwiedzała Trybunał Sprawiedliwości), natomiast - Kurski ani razu.

VoteWatch.eu może także zmylić niewtajemniczonych czytelników, gdy podaje listę "prymusów", czyli tych, którzy mają najwyższy stuprocentowy udział w głosowaniach na sesjach plenarnych. Stawia on na równi takich posłów jak Jerzy Buzek, Tadeusz Cymański, Lidia Geringer de Oedenberg, Adam Gierek, Danuta Huebner, Filip Kaczmarek, Jarosław Kalinowski, Jarosław Wałęsa czy Janusz Zemke. Czyżby wszyscy byli najaktywniejszymi posłami? Nie, bo wystarczy przychodzić na salę plenarną wtedy, gdy odbywają się głosowania (godziny głosowań są podawane wcześniej) by "nabijać sobie punkty". W dodatku w niektóre dni jest więcej głosowań, w inne mniej. Wystarczy wiedzieć, kiedy głosowań jest więcej. W dodatku o aktywności nie świadczy jedynie - obecność (ta powinna być regułą).

Udział w głosowaniu to nie to samo co realna praca

Dlatego zastosowaliśmy także inne kryterium - realnej pracy. Trzeba więc zweryfikować liczbę raportów i opinii, czyli tych najważniejszych dokumentów w Parlamencie Europejskim, które stają się obowiązującym w Unii prawem i mają później bezpośredni wpływ na nasze życie. Z wymienionych "najpilniejszych w głosowaniach" jedynie Geringer de Oedenberg ma aż 11 raportów (najważniejszych dokumentów) i Kaczmarek - 3.

Pozostali, a więc np. Gierek, Wałęsa czy Cymański - nie mogą się pochwalić tego typu pracami a ich realna aktywność (poza dobrym udziałem w głosowaniach) pozostawia wiele do życzenia. Trochę mniejszy udział w głosowaniach od tych "najpilniejszych" mają europosłowie tacy jak Danuta Huebner (97 procent), Jacek Saryusz-Wolski (92 procent), Bogusław Sonik (91 procent).

Jednak to oni dzierżą palmę pierwszeństwa pod względem realnego działania w PE. Jacek Saryusz-Wolski jest autorem opinii w sprawie bezpieczeństwa gazowego. To on wywalczył szereg poprawek gwarantujących Polsce większe bezpieczeństwo gazowe. Jest pomysłodawcą tzw. Euronestu, czyli parlamentarnej platformy ze wschodnimi sąsiadami Polski. Obecnie montuje koalicję, by zablokować w Parlamencie Europejskim niekorzystne dla Polski rozwiązania kadrowe w tworzonym europejskim korpusie dyplomatycznym. Danuta Huebner jako jedyna z polskich eurodeputowanych jest szefową komisji. Jej komisja ds. regionalnych uchodzi za najlepiej zarządzaną w całym Europarlamencie. Przygotowuje dwa raporty i jedną opinię. Saryusz-Wolski i Huebner to także najlepiej rozpoznawalni polscy eurodeputowani. To też ważne kryterium. Huebner jest bardzo aktywna, bardzo zorganizowana, doskonale się czuje w europaralamencie. Sarysz-Wolskiego nie sposób pominąć w sprawach dotyczących polityki zagranicznej - ocenia Michel Plumley, jeden z rzeczników Parlamentu Europejskiego.

Bogusław Sonik (91 procent w głosowaniach) nie odbiega od tej czołówki. Jest autorem opinii w sprawie bezpieczeństwa gazowego. Uchodzi za "sumienie i pamięć historyczną Europy". Przypomina o datach i wydarzeniach, o których Zachód chętnie by zapomniał : Katyń, inwazja sowiecka, obozy zagłady.

Aktywność eurodeputowanych sprawdzaliśmy więc na podstawie wielu kryteriów. Jednym z nich była po prostu zwykła, dziennikarska, bezstronna obserwacja. Gołym okiem widać tych, którzy się spóźniają, wychodzą ze spotkań, kręcą się samotnie po korytarzach PE, a także tych, którzy są prawie zawsze otoczeni kręgiem zagranicznych deputowanych, lobbują i przekonują do polskich spraw.