2005 rok to data podana przez szefa belgijskiej dyplomacji jako najbardziej możliwa, aby UE mogła przyjąć nowych członków. W ten sposób rozwiał nadzieję Polski na członkowstwo w 2003 roku.

Nie tak szybko, panowie

Coraz więcej znaków na niebie i ziemi wskazuje na to, że pierwsi kandydaci wejdą do UE dopiero w 2005 roku. Jeżeli dojdzie do takiego przesunięcia w czasie będzie to porażka polskiej dyplomacji w staraniach o integrację z Unią. Warszawa utrzymuje, że będzie gotowa do członkostwa już za dwa lata i, że moglibyśmy wejść do Unii w roku 2003.

Wybór należy do nas

Data o dwa lata późniejsza pojawiła się dzisiaj w wypowiedzi szefa belgijskiej dyplomacji Lui Michel'a, który przyjechał do Polski z wizytą. Jego zdaniem możliwe są 3 scenariusze rozszerzenia "Piętnastki", a co najmniej dwa z nich są dla nas niekorzystne.

Pierwszy ze scenariuszy przedstawiony przez belgijskiego ministra jest dla nas najgorszy, zakłada że wszystkie kraje kandydujące znajdą się w jednej grupie i razem wejdą do Unii w 2005 roku. Ta data coraz częściej pojawia się zresztą w wypowiedziach brukselskich polityków.

Drugi scenariusz przewiduje, że będą dwie grupy, które znajdą się w Unii w różnym czasie ale i tutaj nie padła żadna konkretna data. I wariant trzeci, polegający na indywidualnym wypełnianiu przez kandydatów zaleceń Unii. Każda kandydatura byłaby rozpatrywana oddzielenie, każda miałaby inna datę przystąpienia. Szef belgijskiej dyplomacji przyznaje, że pierwsze dwa scenariusze są najmniej korzystne:

"Według mnie te propozycje są najmniej atrakcyjne. Minister Bartoszewski podziela to zdanie. Chodzi o to, że takie scenariusze mogą spowodować negatywny efekt psychologiczny w krajach kandydujących, lub w tych, które znajdą sie w drugiej grupie". Zdaniem szefa belgijskiego MSZ najkorzystniejszy jest trzeci wariant, który zakłada, że odpowiedzialność za tempo negocjacji będzie spoczywać na każdym z krajów.

Rozczarowanie

Cytat

Zależy nam by był to 2003 rok
Jerzy Wierchowicz, UW

Szef polskiej dyplomacji nie był zachwycony wypowiedzią Belga. „Takie informacje muszą być przemyślane w gronie i resortu i rządu, trudno ustosunkować się w jakikolwiek sposób wynikający z polskiego stanu uczuć”.

Zdaniem Władysława Bartoszewskiego Polska przeżyła już dużo rozczarowań związanych z datą wejścia do Unii. Minister Bartoszewski przypomniał, że Warszawa słyszała już z ust kanclerza Kohla i prezydenta Chiraca obietnice o przyjęciu nas w 2000 roku:

Zachwycony propozycjami belgijskiego ministra nie był też Jerzy Wierchowicz, szef klubu parlamentarnego Unii Wolności: Miejmy nadzieje, ze pozostali członkowie Unii przewidują szybsze scenariusze - powiedział Wierchowicz.

Posłuchaj relacji reportera RMF FM z Warszawy Pawła Płuski:

16:30