Natychmiastowego uwolnienia 24-osobowej załogi amerykańskiego samolotu zwiadowczego - zażądał od chińskich władz prezydent Stanów Zjednoczonych George W. Bush. "Incydent ten stanowi potencjalne zagrożenie dla rozwijającej, owocnej współpracy naszych krajów. Aby do tego nie dopuścić załoga naszego samolotu musi wrócić do domu" - dodał prezydent. Sekretarz Stanu Colin Powell wyraził wczoraj ubolewanie z powodu zaginięcia pilota chińskiego mysliwca.

We wtorek amerykańscy dyplomaci - po raz pierwszy od niedzieli, kiedy to doszło do incydentu spotkali się z załogą amerykańskiego samolotu, zmuszonego do przymusowego lądowania na chińskiej wyspie Hainan.

Spotkanie trwało około 40 minut. "Są cali i zdrowi. Chińczycy dobrze ich traktują, choć nadal nie chcą ich zwolnić" - taką wiadomość przekazał po spotkaniu prezydentowi George'owi Bushowi, attache wojskowy USA w Chinach.

Nieoficjalnie jednak źródła w Pentagonie podają więcej szczegółów. Samolot miał zaniszczone śmigło, dwa z czterech silników i urwany przód kadłuba. Prawdopodobnie przez 15 minut między zderzeniem a lądowaniem załoga naprawdę walczyła o życie. Tym bardziej, że zanim pilot odzyskał panowanie nad sterami maszyna spadła mniej więcej trzy tysiące metrów. Wszystko to nadal tylko domysły gdyż nie było możliwości swobodnej rozmowy na ten temat w obecności chińskich agentów. Tymczasem doniesienia o tym, że Chińczycy wymontowują elementy wyposażenia z samolotu wydają się wskazywać, że na zwrot maszyny Amerykanie liczyć nie mogą. Nieoficjalne źródła w Pentagonie podają, że załoga EP-3 zdołała zniszczyć wszystkie tajne dane i najważniejsze urządzenia przed opuszczeniem maszyny. Wciąż nie wiadomo, kiedy można się spodziewać powrotu załogi.

Przeprosin nie będzie

"Chiny nie mogą liczyć na przeprosiny - w związku ze sprawą amerykańskiego szpiegowskiego samolotu, zmuszonego do przymusowego lądowania na wyspie Hainan" - podkreślali przedstawiciele administracji USA. Mimo to Sekretarz Stanu Colin Powell wyraził wczoraj ubolewanie z powodu zaginięcia pilota chińskiego mysliwca, który zderzył się z amerykańską maszyną zwiadowczą. Stany Zjednoczone nie zamierzają jednak przepraszać, gdyż nie poczuwają się do winy.Z pewnością wczorajsza wypowiedź Powella idzie naprzeciw żądaniom Pekinu, jednak, jak pokreślił rzecznik Departamentu Stanu, ubolewanie to nie przeprosiny. Tymczasem chiński ambasador w Waszungtonie zaznaczył, że władze w Pekinie mają prawo do przeprowadzenia śledztwa, na czas którego załoga amerykańskiego samolotu powinna pozostać w Chinach. Nikt w Pekinie nie podaje przyczyn przetrzymywania Amerykanów. Sprawę EP-3 szeroko komentują amerykańskie media. Według "The New York Times'a", Stany Zjednoczone nie tylko nie przeproszą Pekinu za kolizję ich samolotu zwiadowczego z chińskim myśliwcem ale nie widzą też powodu by zmniejszyć liczbę misji szpiegowskich wokół chińskiego obszaru powietrznego. Co więc zrobią by doprowadzić do powrotu załogi do kraju i ewentualnie odzyskać samolot? O tym z Waszyngtonu Grzegorz Jasiński:

Przedłużające się napięcie pogarsza i tak już nie najplepsze nastroje, na nowojorskiej giełdzie. Inwestorzy obawiają, się, że poważny kryzys w handlu z Chinami mógłby jeszcze bardziej pogorszyć sytuację gospodarczą.

Przypomnijmy: Waszyngton twierdzi, że nieuzbrojony EP-3 zderzył się w powietrzu z jednym z dwóch chińskich myśliwców, które próbowały zmusić go do zmiany kursu. W chwili zderzenia samolot miał się znajdować się nad wodami międzynarodowymi na Morzu Południowochińskim.

foto EPA

00:20