W odstępie kilku godzin w indyjskim Kaszmirze doszło wczoraj do dwóch zamachów bombowych. Zginęło w nich co najmniej 5 osób.

W pobliżu miasta Dżammu wybuchła potężna mina lądowa, niszcząc dwa pojazdy wojskowe. Zginęła co najmniej jedna osoba, a 40 zostało rannych. Ładunek podłożono na drodze, którą kursują samochody przewożące żołnierzy do Sringaru, letniej stolicy prowincji.

Kilka godzin wcześniej niemal w tym samym miejscu wyleciał w powietrze autobus przewożący hinduskich pograniczników. Czterech żołnierzy zginęło, a 33 odniosło rany.

Do ataku przyznali się separatyści z urupowania Hizbul Mudżahedin. Niedawno ugrupowanie to ogłosiło jednostronne zawieszenie broni, w nadziei, że skłoni to indyjskie władze do rozpoczęcia rozmów o przyszłości Kaszmiru. Hindusi nie zgodzili się jednak, by w negocjacjach uczestniczył też Pakistan. We wtorek Mudżahedini zerwali rozejm i rozpoczęli kampanię terroru.

Kaszmir to stan zamieszkały w większości przez muzułmanów. Od 10 lat trwa tam powstanie zbrojne przeciwko władzy w New Delhi. W walkach zginęło prawie 30 tysięcy ludzi.

00:30