Władze Szczecina mają zamiar z premedytacją łamać prawo w czasie tegorocznej rekrutacji do przedszkoli. Będą tworzone 30 osobowe grupy, podczas gdy ministerialne rozporządzenie mówi jednoznacznie, że 25 dzieci w grupie to absolutne maksimum.

Nad większą liczbą dzieci mają sprawować opiekę wychowawczynie wspierane przez osoby zatrudnione na dodatkowych etatach, także niepedagogicznych. Ten tzw. stan przejściowy ma trwać przynajmniej do 2012 roku, kiedy to sześciolatki pójdą do pierwszych klas i zwolni się około 1300 miejsc w przedszkolach publicznych.

To nie urzędnicy zaproponowali rozwiązanie, które nie jest zgodne z prawem ale dyrektorki przedszkoli – broni się Leokadia Rożek z magistratu. Na takie rozwiązanie zgodzili się też rodzice z Komitetu Obrony Przedszkolaków i Rady Rodziców w przedszkolach. Na pytanie dlaczego zatem urzędnicy zaakceptowali łamanie prawa, skoro w swojej pracy działają wyłącznie według przepisów, urzędniczka Wydziału Oświaty Urzędu Miejskiego w Szczecinie nie umiała znaleźć odpowiedzi.

Nie umieli także znaleźć konkretnej odpowiedzi pracownicy Kuratorium Oświaty, pytani jak zareagują podczas przyszłych wizytacji w przedszkolach. Przyznają, że powinni z miejsca nakazać zmniejszenie liczebności grup do określonej w przepisach. Wówczas należałoby nadwyżkę dzieci z przedszkoli wyrzucić, albo na gwałt tworzyć nowe grupy, umieszczać je w nowych pomieszczeniach i zatrudniać nowych wychowawców. Czyli awaryjnie robić to wszystko czego w normalnym trybie od lat urzędnicy zrobić nie potrafią.