Prokuratura w małopolskiej Muszynie, która prowadzi śledztwo w sprawie wypadku 12-letniego kolonisty, postawi zarzuty niektórym lekarzom badającym chłopca. Do wypadku doszło w lipcu 2008 roku w ośrodku wypoczynkowym w Szczawniku. 12-letni Kamil został przygnieciony na boisku przez bramkę, na której się huśtał. Podstawą do sformułowania zarzutów w tej sprawie jest opinia biegłych wskazująca, że w szpitalu w Krynicy dopuszczono się nieprawidłowości i zaniedbań w diagnozowaniu chłopca.

12-latek z obrażeniami klatki piersiowej trafił najpierw do szpitala w Krynicy, stamtąd po dwóch godzinach wysłano go do szpitala w Nowym Sączu. Po drodze przenoszono go jeszcze do innej karetki, wysłanej z nowosądeckiego szpitala. Po dotarciu do placówki próbowano chłopca reanimować, ale zaraz potem lekarze stwierdzili jego zgon.

Jak podawały media, chłopiec zmarł w czwartej godzinie od wypadku, natomiast transport lotniczy do szpitala w Krakowie, gdzie prawdopodobnie uratowano by mu życie, trwałby 120 minut. Nikt jednak nie wezwał śmigłowca.

Prokuratura oczekiwała m.in. od biegłych odpowiedzi na pytanie, czy chłopcu udzielono prawidłowej opieki lekarskiej i czy zachowano odpowiednie procedury w celu zapewnienia jak najszybszej specjalistycznej pomocy. Śledczy polecili zbadać m.in., dlaczego nie wezwano do chłopca Lotniczego Pogotowia Ratunkowego, tylko przewożono go karetkami, i czy było wskazanie do wezwania helikoptera.

W styczniu ubiegłego roku z uwagi na długie oczekiwanie na opinię biegłych śledztwo zostało zawieszone. Wznowiono je po uzyskaniu opinii. Z powodu pewnych niejasności prokuratura wystąpiła jeszcze o opinię uzupełniającą, którą już uzyskała. Otrzymaliśmy właśnie uzupełniającą opinię biegłych, z której wynika, że według biegłych w szpitalu w Krynicy doszło do nieprawidłowości i zaniedbań w diagnozowaniu chłopca - poinformował prokurator rejonowy w Muszynie Ludwik Huzior. Jak dodał, biegli wykluczyli, by istniał związek między tymi zaniedbaniami a zgonem chłopca. W grę może wchodzić nieumyślne narażenie chłopca na niebezpieczeństwo utraty życia - powiedział prokurator. Oznacza to, że lekarze opóźnili ratowanie życia chłopca poprzez błędnie przeprowadzoną diagnostykę.

W najbliższych dniach, po analizie zebranych materiałów, prokuratura podejmie decyzję, którym konkretnie lekarzom postawione zostaną zarzuty.