Dekrety o stanie wojennym mogły być pisane za granicą - zeznała przed warszawskim sądem była pracownica biura prawnego Urzędu Rady Ministrów z okresu PRL. Janina B. ujawniła, że w grudniu 1981 r. wszyscy pracownicy biura kwestionowali legalność dekretów o stanie wojennym.

Usłyszeliśmy, że niczego nie można już zmienić - zeznała. Janina B. podkreśliła, że odniosła wtedy wrażenie, iż dekrety pisano za granicą. Z dokumentów wynikało bowiem, że ich autor nie miał wiedzy o polskim prawie.

Świadek nie wiedziała, kiedy dekrety przekazano do druku w "Dzienniku Ustaw", ale na pewno było to już po 14 grudnia 1981 r. Dziś wiadomo, że dekret Rady Państwa wydrukowano w 17 grudnia - i dopiero od tej daty można mówić o jego obowiązywaniu. Na "Dzienniku Ustaw" widniała jednak data 14 grudnia, z mocą wsteczną obowiązywania od 12 grudnia. Takie antydatowanie przez władze PRL wyszło na jaw dopiero w 1991 r.

Sąd Okręgowy w Warszawie kontynuował dziś proces trwający od września 2008 r. Odpowiadają w nim m.in. generałowie Wojciech Jaruzelski i Czesław Kiszczak, a także były sekretarz PZPR Stanisław Kania.