"Nastały ciężkie czasy dla Austrii" - tak komentuje dojście partii Haidera do władzy prasa nad Dunajem. Gazety zwracają uwagę szczególnie na sankcje, które spadną na kraj.

Wielu komentatorów zarzuca jednak Zachodowi przesadę w ocenie sytuacji politycznej w Austrii. "Gdyby przyszły rząd austriacki chciał utworzyć nazistowską dyktaturę, bylibyśmy serdecznie wdzięczni Unii Europejskiej za interwencję, ale dopiero wtedy. Nie w momencie, zanim jeszcze przedstawiony został program takiego rządu" - pisze "Neue Kronen Zeitung". "Chirac i spółka postępują nie jak demokratyczni politycy, tylko jak oddział policji do kontroli poprawności politycznej" - dodaje "Die Presse".

Skończyły się zapowiedzi, zaczęły się sankcje.

W Belgii - pierwszym państwie, które formalnie wprowadziło obostrzenia wobec Wiednia, anty-haiderowska propaganda sięga zenitu. Na propagandzie się jednak nie kończy. Ministerstwo Obrony tego kraju już zerwało kontrakt na dostawę sześciu wozów opancerzonych z Austrii.

Nie dla wszystkich jednak rządy partii Haidera w Austrii oznaczają katastrofę. Jako pierwsi po stronie Partii Wolności opowiedzieli się serbscy socjaliści Slobodana Miloszevica. Twierdzą oni, że nagonka na Haidera to "mieszanie się w wewnętrzne sprawy Austrii". Także Watykan uważa wypowiedzi niektórych europejskich polityków za przedwczesne. "Osądzajmy ludzi na podstawie działań, a nie słów" - zaapelował szef watykańskiej dyplomacji, kardynał Angelo Sodano. W sprawie Austrii Stany Zjednoczone podążą drogą, którą wybierze Unia Europejska - takie oświadczenie wydał z kolei amerykański Departament Stanu.

Kilkanaście minut po zaprzysiężeniu gabinetu decyzję o zamrożeniu stosunków z Wiedniem ogłosił w Sztokholmie Minister Spraw Zagranicznych Szwecji. Zaraz potem to samo zrobiły Helsinki i Oslo, choć Norwegia nie należy do Unii Europejskiej. W ciągu kilku godzin taką samą decyzję ogłoszą Niemcy, a w najbliższym czasie także inne stolice państw należących do Unii. A być może także kraje spoza Europy. Izrael już oficjalnie wycofał z Wiednia swojego ambasadora - zaprotestował w ten sposób przeciwko włączeniu do rządu partii, którą w Tel Awiwie określa się stanowczo jako neofaszystowską.

W siedzibie Unii Europejskiej aż huczy od krytycznych komentarzy pod adresem Austrii. Sytuację próbuje nieco ostudzić Javier Solana. Proces rozszerzenia Unii Europejskiej nie zostanie zablokowany - zapewnił koordynator unijnej polityki zagranicznej w rozmowie z reporetrką sieci RMF. Zdaniem Solany, mimo zmrożenia stosunków "Czternastki" z Wiedniem, unijne instytucje będą funkcjonować normalnie.

"Widzimy sprzeczność między poprzednimi wypowiedziami Haidera a proeuropejską deklaracją, którą jako szef jednego z ugrupowań koalicyjnych podpisał wczoraj w Wiedniu" - oświadczył rzecznik Komisji Europejskiej Ricardo Levi. "Sprzeczność ta powoduje, że Komisja będzie pilnie przyglądać się działaniom nowego gabinetu." - dodał.

"Będziemy oceniać nowy austriacki rząd po jego działaniach" - zapowiada również Rada Europy. Zgromadzenie zajmuje się monitorowaniem stanu przestrzegania praw człowieka i wartości demokratycznych na Starym Kontynencie.

Odwetowe kroki krajów Unii Europejskiej mogą przynieść austriackiej gospodarce wielomilionowe straty. Szef belgijskiej dyplomacji wezwał do bojkotu turystycznego Austrii, bo jak mówi "jeżdżenie na nartach w tamtejszych Alpach, byłoby niemoralne". Turyści z Izraela i ze Stanów Zjednoczonych już zaczynają odwoływać przyjazdy na wypoczynek do Austrii. A - dodajmy - turystyka z rocznymi obrotami przekraczającymi 200 miliardów szylingów jest jedną z najważniejszych gałęzi gospodarki austriackiej. Jeśli do bojkotu dołączą Niemcy, których do Austrii przyjeżdża najwięcej, obroty gwałtownie spadną. "Cena, jaką zapłacimy za resocjalizację pana Haidera, jest za wysoka" - napisał wiedeński dziennik "Die Presse", cytując wypowiedź jednego z bankierów.

Od pewnego czasu słychać ostrzeżenia, że Austria może utracić swą dotąd bardzo wysoką wiarygodność kredytową na międzynarodowych rynkach kapitałowych. Austriacki Bank Narodowy wyklucza wprawdzie taką ewentualność, ale w kołach gospodarczych coraz częściej pojawiają się obawy, że "Austria staje się krajem wysokiego ryzyka politycznego". Sceptycyzm inwestorów zagranicznych może też zagrozić realizacji rządowych planów prywatyzacyjnych. Aż 130 miliardów szylingów ma wpłynąć do budżetu ze sprzedaży udziałów państwa w przedsiębiorstwach. Bez wielkich inwestorów instytucjonalnych, przede wszystkim amerykańskich funduszy emerytalnych, nie ma mowy o zgromadzeniu takiego kapitału - twierdzą bankierzy.

Tymczasem Ministerstwo Spraw Zagranicznych Austrii ostrzegło unijnych partnerów, aby nie przesadzali z sankcjami, bo mogą w ten sposób - wbrew własnym intencjom - zakłócić prace unijnych instytucji. Rozgniewana gwałtowną reakcją Austria może blokować negocjacje w sprawie reform wewnętrznych Unii czy negocjacje członkowskie z krajami kandydackimi.

A sam Haider zdaje się zupełnie nie przejmować złą sławą, którą zdobył na świecie. "Zobaczycie - za kilka miesięcy zamieszanie wokół naszej partii ucichnie. Ministrowie wezmą się bowiem za solidną robotę. Będą reformować rząd zgodnie z wartościami wspólnymi dla całej Unii Europejskiej" - stwierdził w wywiadzie dla francuskiego dziennika "Le Figaro". Haider od dawna marzył o wejściu do rządu federalnego. Stało się to możliwe po jesiennych wyborach parlamentarnych, gdy jego partia osiągnęła najlepszy wynik w historii. Ambicją szefa Partii Wolności było przejęcie kontroli szczególnie nad ministerstwami sprawiedliwości i obrony - zwłaszcza, że w armii ma duże poparcie. Wolnościowcy otrzymali jednak dużo więcej: fotele wice-kanclerza oraz pięciu ministrów.

Wiadomości RMF FM 11:45

Ostatnie zmiany 12:45, 13:45, 14:45, 15:45

Foto: EPA