Brytyjskie władze pozbywają się "śpiących policjantów", czyli ulicznych progów zwalniających. Jeszcze do niedawna pojawiały się one masowo. I to zarówno tam, gdzie uznawano je za niezbędne, np. przed szkołami, jak i w miejscach, gdzie ich obecność nie miała żadnego sensu.

REKLAMA

Asfaltowe „śpiochy” miały zapewnić bezpieczeństwo na ulicach. Jednak hałas zwalniających samochodów zaczął bardziej doskwierać Brytyjczykom niż piractwo drogowe. Co więcej, podskoczyły czynniki zanieczyszczenia atmosfery.

Oczywiście, że mnie denerwują, najczęściej pojawiają się tam, gdzie ich nie trzeba – skarży się jeden z brytyjskich kierowców. Zazwyczaj przybywa ich pod koniec roku, bo władze muszą wykorzystać budżet; inaczej obetną im dotacje - mówi.

Jednym z największych wrogów asfaltowych przeszkód jest brytyjska służba zdrowia. Ktoś nawet obliczył, że zwalniające karetki rocznie nie dojeżdżają na czas do 500 osób wymagających natychmiastowej pomocy lekarskiej.

W niektórych miastach już zaczęto usuwać niewygodne przeszkody. Musi się to jednak odbywać zgodnie z prawem. Przekonał się o tym jeden z mieszkańców Oksfordu, który za samowolne zlikwidowanie „śpiocha” sprzed własnego domu ukarany został grzywną kilkuset funtów.