Węgierski resort zdrowia polecił sieciom handlowym wycofanie wszystkich produktów zawierających sproszkowaną paprykę. To podstawowa przyprawa narodowej kuchni i jej czołowego dania, gulaszu.

REKLAMA

W potrawach zawierających paprykę, słodką i ostrą, znaleziono aflatoxin, toksyczną substancję uszkadzającą wątrobę i system immunologiczny.

Ta toksyna znajduje się jedynie w papryce pochodzącej z tropików, co oznacza, że krajowi producenci nielegalnie mieszali sprowadzaną z importu i krajową paprykę, wprowadzając w błąd nabywców - powiedział minister zdrowia. Badania wykazały, że w niektórych próbkach stężenie aflatoxinu było 10-15 razy większe niż dopuszczalne.

Ministerstwo wyjaśniło, że węgierscy producenci kupowali paprykę za granicą, głównie w krajach Ameryki Łacińskiej, gdyż ubiegłoroczne jej zbiory były słabe. Podkreślono jednocześnie, że aflatoxin mógłby wywołać negatywne skutki dla zdrowia, gdyby jadło się pół kilo sproszkowanej czerwonej papryki na tydzień.

Zakaz sprzedaży papryki, który dziś wchodzi w życie, skomplikuje życie nie tylko węgierskim gospodyniom, ale także restauracjom, gdzie przyprawa ta stanowi niezbędny składnik wielu narodowych dań, jak np. gulaszu czy zupy rybnej.

Polski Główny Inspektorat Sanitarny nie wie nic na temat skażonej papryki. Węgrzy mają 48 godzin na powiadomienie innych krajów UE o ewentualnym zagrożeniu. Takie informacje powinny znaleźć się w tak zwanym „Rapid Alarm System, ale do tej pory tego systemu ostrzegania nie trafiły. A my nie znaleźliśmy w krakowskich sklepach papryki z Węgier...