12 lat trwały w parlamencie prace nad projektem ustawy o mniejszościach narodowych. Wreszcie tydzień temu w Sejmie odbyło się jego pierwsze czytanie. Prace w toku, a projekt już budzi spore kontrowersje. Według jednych, ustawa zagwarantuje mniejszościom zbyt duże swobody, według innych, zbyt małe.

REKLAMA

Ustawa ma prawnie potwierdzić praktyczną stronę życia mniejszości narodowych: szkolnictwa czy finansowania kultury. Nowością jest wprowadzenie języka mniejszości narodowej jako języka pomocniczego w gminach w większości zamieszkałych przez mniejszość. Jednak jak przyznaje w rozmowie z RMF poseł sprawozdawca Eugeniusz Czykwin, warunki do zachowania przez mniejszość kultury, odrębności religijnej czy językowej, zależą od większości: „W Białymstoku mieszka kilkadziesiąt tysięcy Białorusinów, a języka białoruskiego na ulicy nie słychać. To powód do zadumy dla Polaków, którzy traktują swój kraj i mają najczęściej przekonanie, że Polska jest krajem tolerancyjnym”. Projekt ustawy ma także swoich przeciwników - należy do nich Jerzy Czerwiński, poseł Opolszczyzny (Liga Polskich Rodzin). "Nie chcę by tu, na naszej ziemi były wprowadzane dwujęzyczne polsko-niemieckie nazwy ulic, czy urzędów. Tutaj wszyscy dokładnie znamy język polski. Wprowadzenie takich nazw mogłoby podzielić społeczności lokalne, byłoby to zarzewiem konfliktów. Mamy spokojny region, demonstrujemy jedność – po co to zmieniać?”.

Okazuje się jednak, że są miejsca, gdzie wyprzedzono ustawę. Przy wjeździe do Popielowa na Opolszczyźnie mija się tablicę z napisami po polski i po niemiecku: „Witamy w Popielowie” i „Herzlich Willkommen in Alt-Poppelau”. Tablice ustawiono już w 1990 roku. W ten sposób mniejszość niemiecka chciała zamanifestować swoją obecność na tym terenie. Dzisiaj niemieckie powitanie nie budzi już większych emocji. Dla Niemców mieszkających na Opolszczyźnie podwójne nazewnictwo to nie tylko nawiązanie do tradycji, to także praktyczne ułatwienie dla ich rodzin, które bardzo często przyjeżdżają z Niemiec na Opolszczyznę.

Innym rejonem bardzo zróżnicowanym narodowościowo jest północno-wschodnia Polska. To prawdziwy tygiel narodowościowy, kulturowy i religijny. Oprócz Polaków żyją tam Litwini, Białorusini, Ukraińcy, potomkowie Tatarów. Litwini stanowiący większość w wielu miejscowościach Podlasia mówią, że skoro Polacy na Litwie mogą stosować podwójne nazewnictwo miejscowości, to dlaczego oni nie mają mieć takiego prawa. „Też powinniśmy mieć nazwy litewskie, żeby to się jakoś odróżniało” – mówi jeden z mieszkańców Puńska, zamieszkanego w większości przez Litwinów.

Foto: Cezary Puzyna RMF Opole

02:00