Skoczek spadochronowy zginął wczoraj na lotnisku w podkrakowskim Pobiedniku. Do tragedii doszło w czasie szkolenia grupy instruktorów spadochronowych. Roman S. nie miał żadnych szans na przeżycie – nie otworzył się ani spadochron główny, ani zapasowy.

REKLAMA

Na razie nie są znane przyczyny wypadku. Na miejscu tragedii pracowały specjalne ekipy, które teraz będą starały się ustalić, dlaczego tak doświadczonemu skoczkowi nie otworzył się spadochron. 43-letni

Roman S. był szefem sekcji wyszkolenia spadochronowego Aeroklubu Krakowskiego. Na swoim koncie miał ponad 1000 skoków – ten był dokładnie tysiąc dziesiątym.

Foto: Marek Balawajder RMF Kraków

00:00