Wiele wskazuje, na to, że w Lublinie może dojść do „rzezi” adwokatów. Podczas wyboru członków Rady Adwokackiej w mieście doszło do pewnych - delikatnie mówiąc - nieprawidłowości. Otóż okazało się, że w urnie jest więcej kart do głosowania niż wydała ich komisja. W tak zwanym środowisku zawrzało.

REKLAMA

Nadzwyczajne Zgromadzenie powtórzyło wybory i zażądało głów autorów skandalu. „To trzeba wyjaśnić” – mówi mecenas Stanisław Estreich, dziekan Okręgowej Rady Adwokackiej. Dodaje, że być może decydujące było zmęczenie – obrady trwały aż kilkanaście godzin, być może komisja nie odfajkowała kilku nazwisk. Mecaenas Estreich mówi, że mimo wszystko adwokat, to osoba szczególnego zaufania społecznego, zatem „jeśli powstaje jakakolwiek wątpliwość, to tę wątpliwość należy wyjaśnić w sposób nie budzący wątpliwości”. Nadzwyczajne zgromadzenie lubelskich adwokatów przegłosowało uchwałę najmocniejszą z możliwych – jeśli znajdą się winni skandalu, chcą pozbawić swoich kolegów prawa wykonywania zawodu. Choć oficjalnie jeszcze nic nie ustalono, to już pojawiają się głosy wskazujące na konkretne osoby. Mecenas Estreich dementuje jednak wszystkie plotki.

Tymczasem w Kielcach doszło do małego buntu na pokładzie. Kieleckie prokuratury nie chcą prowadzić śledztwa w sprawie zaginięcia akt w tamtejszym sądzie rejonowym. Sprawa stała się głośna, gdy jakiś czas temu, okazało się, że wśród zaginionych akt jest sprawa syna jednego z kieleckich adwokatów, oskarżonego o pobicie policjanta. Nasz kielecki reporter Paweł Świąder, sprawdzał jakim cudem w ogóle mogło dojść do zaginięcia akt:

Foto: Archiwum RMF

12:25