Prośby o wywiady i autografy, pogróżki i obelgi, ale także propozycje handlowe od amerykańskich firm - oto co dostaje w mailach Saddam Husajn. O dziennikarzu, który odkrył hasło poczty irackiego prezydenta i przejrzał ponad tysiąc listów, pisze "The Washington Times".

REKLAMA

Okazuje się, że nie trzeba być „utalentowanym” hackerem, by móc przejrzeć pocztę elektroniczną Saddama Husajna. Brian McWilliams, pracujący jako wolny strzelec, specjalista ds. bezpieczeństwa w Internecie, pewnej październikowej nocy, odwiedził oficjalną stronę władz irackich www.uruklink.net/iraq. (Jeszcze w zeszłym tygodniu na stronie były linki pozwalające wysłać e-maile do Saddama).

Dla zabawy McWilliams wpisał adres Husajna press@uruklink.net, możliwe hasło i czekał. Okazało się, że hasło było prawidłowe („press" skrót od president).

Pojawiło się ponad tysiąc nieprzeczytanych wiadomości. Znalazły się wśród nich propozycje od amerykańskich firm, mimo że władze USA zabroniły takich transakcji. Jedna z nich sugerowała spotkanie, by przedyskutować udoskonalenie technologii i eksport za granicę zaawansowanych technologii. (Chociaż McWilliams opisał już wcześniej swoje odkrycie nie doczekał się reakcji amerykańskich władz).

Wśród e-maili znalazły się także: prośby o wywiad czy zdjęcia z autografem, a także pogróżki od wściekłych Amerykanów. Oczywiście listy do Saddama słali także jego zwolennicy. Jeden z Austriaków napisał, że jeśli USA zaatakują Irak, wystarczy tylko, że Saddam wyśle bilet, on przyjedzie walczyć z Amerykanami. Jestem dobrym strzelcem i to poważna propozycja - twierdził autor listu.

McWilliams przyznał, że napisał do władz irackich o swoich działaniach i zasugerował zmianę hasła. Odpowiedzi nie otrzymał. Sam więc zmienił hasło, aby nikt nie mógł dostać się do skrzynki dyktatora. Hasło jednak ponownie zostało zmienione, ale z McWillamsem nikt się nigdy nie skontaktował.

Foto: Archiwum RMF

14:45