Na kradzieżach kabli, transformatorów i samego prądu Górnośląski Zakład Elektroenergetyczny traci około 80 mln zł rocznie. Niestety, do takich kradzieży dochodzi coraz częściej. Sporo pracy przy gaszeniu pożarów spowodowanych przez złodziei mają też strażacy.

REKLAMA

Tablice rozdzielcze ustawiane są na zewnątrz budynków, montuje się je w pancernych obudowach, specjalnie zabezpiecza się instalacje – to wszystko i tak nie powstrzymuje złodziei. Ostatnio udało nam się, naszym kontrolerom, przyłapać na gorącym uczynku pana, który wystawiał przez okno głowę, żeby się podpiąć do linii zewnętrznej - mówi jeden z pracowników zakładu elektroenergetycznego.

By zapobiegać takim kradzieżom, uruchomiony został nawet specjalny numer telefonu:

Pomysł się sprawdza, ponieważ ponad połowa sygnałów jest prawdziwych. Kilka lat temu podobny telefon uruchomiono w Częstochowie. Tam również sprawdził się doskonale. Dzwoniący ludzie nie czuli się donosicielami – tłumaczyli, że robią to, by po prostu nie płacić wyższych rachunków za prąd.

Nielegalne instalacje to także niebezpieczeństwo dla prowadzących akcje strażaków: Dowódca akcji, święcie przekonany o tym, że nie ma zasilania na budynku nagle dowiaduje się w czasie podawania wody, że ludzie są porażeni prądem. Niestety, jedna z takich akcji zakończyła się tragicznie – porażony strażak zmarł.

W ubiegłym roku strażacy ze Śląska do pożarów spowodowanych przez złodziei prądu wyjeżdżali ok 600 razy.

05:50