Łódzka firma Pixel, która opracowała część systemu komputerowego dla Państwowej Komisji Wyborczej, nie jest winna informatycznej katastrofie. To wniosek z raportu przygotowanego na zlecenie Związku Powiatów Polskich przez niezależnego eksperta.

REKLAMA

W raporcie wspomniano również o wymianie serwerów i oprogramowania dokonanej w centrali Państwowej Komisji Wyborczej w Warszawie przez inną firmę budującą system - firmę Prokom. Choć przedstawiciele Związku Powiatów nie mówią tego wprost, to właśnie ta wymiana mogła doprowadzić do katastrofy.

Jak wiadomo, podczas ostatnich wyborów samorządowych komisje liczące głosy miały korzystać z komputerów i dzięki temu szybciej obliczyć głosy. Stało się inaczej, bo system zapychał się "danymi", a komisje w terenie nie mogły się połączyć z Warszawą. Oficjalne wyniki głosowania z 27.10 poznaliśmy dopiero po 11 dniach. Winą za kłopoty obarczono łódzką firmę Pixel, oczyszczając Prokom z wszelkich zarzutów.

Pixel wziął na siebie winę, gdyż – jak się sugeruje - naciskał na niego Prokom. Prawie dwa tygodnie temu Rudolf Borusiewicz sekretarz generalny Związku Powiatów Polskich wprost stwierdził, że łódzka firma została do tego nakłoniona. I Pixel, i Prokom zaprzeczają... Posłuchaj relacji reportera RMF Jana Mikruty:

Poczekajmy zatem na wyniki kontroli NIK-u. Najwyższa Izba Kontroli zapowiedziała, że być może jeszcze w tym miesiącu poznamy rzeczywistego winowajcę.

22:55