Pół tysiąca ludzi demonstrowało na placu Aleksandra Puszkina w Moskwie. Żądali dymisji premiera Władimira Putina, rozwiązania obu izb parlamentu, a także przeprowadzenia wolnych wyborów. Była to pierwsza demonstracja opozycji w stolicy Rosji pod rządami nowego mera.

REKLAMA

Nowy mer Moskwy Siergiej Sobianin jest bliskim współpracownikiem premiera Putina. Mimo to władze stolicy zezwoliły na przeprowadzenie manifestacji. Zorganizował ją opozycyjny Komitet Pięciu Żądań, w którego skład wchodzi m.in. Zjednoczony Front Obywatelski (OGF) Garriego Kasparowa, ruch Solidarność Borysa Niemcowa i Front Lewicowy (LF) Siergieja Udalcowa. Była to pierwsza akcja tej nowej formacji.

Akcję poparli czołowi obrońcy praw człowieka: szefowa Moskiewskiej Grupy Helsińskiej Ludmiła Aleksiejewa i lider Ruchu na rzecz Praw Człowieka Lew Ponomariow.

Uczestnicy manifestacji domagali się także radykalnej wymiany kadr w milicji i służbach specjalnych oraz zagwarantowania przejrzystego, prorozwojowego budżetu federalnego.

Opozycjoniści przyjęli odezwę, w której podkreślili, że Rosja kroczy niebezpieczną drogą. Jedna Rosja pod wodzą Putina przekształciła się w niezastępowalną partię władzy, która uzyskała polityczny monopol i podporządkowała sobie media - wskazali. Stworzyła ona słabo sterowalny system, przeniknięty bezprawiem, przemocą i korupcją - dodali. W tych warunkach społeczeństwo nie ma prawa milczeć - zaznaczyli animatorzy demonstracji.

Mimo że manifestacja była legalna, milicja zatrzymała trzech aktywistów Frontu Lewicowego, którzy rozdawali przechodniom ulotki informujące o kolejnej akcji tego ugrupowania, planowanej na 12 listopada.