Kończy się jedna z najbardziej skomplikowanych operacji pod wodą. Wrak statku "Tricolor", który po katastrofie osiadł w Kanale La Manche, został pocięty i częściowo przetransportowany do jednego z belgijskich portów.

REKLAMA

Do katastrofy doszło prawie rok temu. W gęstej mgle zderzyły się dwa statki, norweski „Tricolor” poszedł na dno, a wraz z nim prawie 3 tysiące luksusowych samochodów osobowych.

Jego wrak musi zostać usunięty, ponieważ osiadł na głębokości zaledwie 35 metrów, w cieśninie, przez którą codziennie przepływają niezliczone tankowce, zbiornikowce i chemikaliowce. Dziś do wyciągnięcia pozostały już tylko trzy-cztery, z łącznej liczby dziewięciu kawałków, na które pocięto kadłub.

W zbiornikach „Tricolora” znajdowało się również kilkadziesiąt ton ropy naftowej. Specjaliści obawiali się więc zanieczyszczenia Kanału La Manche. Jak na razie, nie doszło do wycieku. Na początku całej operacji na wodzie pojawiły się plamy ropy, ale według ekspertów do wody wydostało się tylko 100 litrów paliwa, które znajdowały się w silniku statku.

Operacja wydobycia statku rozpoczęła się 3 miesiące temu, jej zakończenie w dużej mierze zależy od pogody. Koszty wydobycia wraku oszacowano na 40 milionów dolarów. Statek był wart około 40 mln dolarów, a jego ładunek co najmniej drugie tyle.

17:55