Za próbę wyłudzenia pieniędzy od klientki wyrzucono z pracy urzędniczkę łódzkiej Regionalnej Kasy Chorych. Gdy afera wyszła na jaw - kobieta przyznała się do winy. Prokuratura sprawdza teraz ile osób mogła oszukać i czy ktoś jej w tym pomagał. Szefowie kasy uspokajają, że był to jedynie incydent.

REKLAMA

Urzędniczka pomagała w wykupieniu ubezpieczenia zdrowotnego dla klientki i jej rodziny. Kobieta miała wpłacić 1000 złotych na konto podane przez pracownicę. Na poczcie okazało się, że jest to jej prywatny rachunek a nie konto kasy chorych. Urzędniczka tłumaczyła się, że zaszła pomyłka. Zdenerwowana klientka poskarżyła się w kasie, gdzie początkowo jej nie wierzono i złożyła doniesienie w prokuraturze: „Sprawdzamy czy to była jedyna osoba pokrzywdzona, czy może ktoś współpracował z urzędniczką” - mówi prokurator Sławomir Modliński. Szefostwo kasy na początek skontrolowało więc departament ubezpieczeń, z którego wyrzucono pracownicę. „Z całą pewnością nie nastąpiły inne takie przypadki” – mówi rzecznik kasy, Zbigniew Solarz. Nieuczciwa urzędniczka w końcu przyznała się do winy, zarówno przed klientką, którą próbowała oszukać jak i przed swoimi szefami: „Podaje powód desperacji i trudnej sytuacji rodzinnej” – mówi rzecznik Solarz. Za próbę wyłudzenia pieniędzy była pracownica łódzkiej Regionalnej Kasy Chorych może trafić do więzienia nawet na kilka lat.

02:30