Zamiast 50 tys. zł odszkodowania, bo na tyle opiewała polisa ubezpieczeniowa, pan Wacław z podlubelskiej Kozubszczyzny za spalony dom dostał jedynie 13 tys. Poszkodowany, nie rozumie skąd taka rozbieżność. Wszak to nie on, a agent ubezpieczeniowy wyceniał wartość domu i zaproponował polisę na taką kwotę.

REKLAMA

Nie miał nikt zastrzeżeń, dopóki nie powstała szkoda - mówi pan Wacław. Mogli to przeczcież przez dwa lata jakoś wyjaśnić.

Zdaniem Janusza Bubicza przedstawiciela lubelskiego oddziału PZU przy zawieraniu polisy agent znacznie zawyżył wartość budynku, więc przy likwidacji szkody dokonano korekty i wypłacono tylko 13 tys. Dlaczego agent wycenił dom na 50 tys. zł, trudno ustalić. Mężczyzna już od roku nie jest pracownikiem PZU.

Powiatowy rzecznik praw konsumenta w Lublinie Lucjan Orgasiński uważa, że wszystkiemu winne są nieprecyzyjne przepisy. Istnieje w kwestiach spornych dowolność interpretacji tych przepisów i zazwyczaj jest tak, że firmy ubezpieczeniowe interpretują to na swoją korzyść, tak aby uniknąć wypłaty odszkodowania.

Pozostaje tylko pytanie, dlaczego wiedząc, że polisa jest zawyżona, nikt przez dwa lata nie zakwestionował wpłacanej przez pana Wacława składki – dodajmy, że sporej.

Foto: Archiwum RMF

12:45