Na 1,5 roku więzienia w zawieszeniu na 4 lata skazał Sąd Okręgowy w Łodzi konserwatora wind, który doprowadził do śmierci 27-letniego mężczyzny. Do wypadku doszło, bo konserwator źle podłączył przewody dźwigu.

REKLAMA

Winda, którą konserwator naprawiał wraz z kolegą kilka miesięcy przed wypadkiem na jednym z łódzkich osiedli, ruszyła przy otwartych drzwiach i zmiażdżyła młodego człowieka. Przyczyną tragedii były źle podłączone kable, odpowiadające w windzie za bezpieczeństwo.

Zdaniem sądu, nadzorujący naprawę konserwator nie zauważył błędu i nieumyślnie spowodował tragedię. Choć nie wiadomo, który z monterów bezpośrednio podłączał przewody, to jednak Krzysztof M. nadzorował pracę i jako bardziej

doświadczony pracownik był odpowiedzialny za jej sprawdzenie - argumentował sąd.

Reporter RMF Marcin Wąsiewicz zebrał opinie sądu, obrońcy oskarżonego oraz ojca chłopca, który zginął. Posłuchaj:

48-letni Krzysztof M. nie przyznał się do winy. Proces ujawnił jeszcze kilka szokujących faktów. Prawie 150 wind na osiedlu konserwowała maleńka firma, zatrudniająca zaledwie dwie osoby. A kilka dni po nieszczęsnej zamianie przewodów, windę rutynowo sprawdzała Inspekcja Nadzoru Technicznego. Niczego się nie dopatrzyła...