"Jesteśmy zastraszani. Metody przypominają wręcz te z okresu komunizmu" - mówi nam Lesław Szot, szef małopolskiego Związku Pracodawców Ochrony Zdrowia Porozumienie Zielonogórskie. Jego zdaniem dowodzą tego działania NFZ-u z ostatniej środy, 31 grudnia - zapowiedź kontroli.

REKLAMA

Maciej Pałahicki: Panie doktorze, o co tak naprawdę chodzi w tym proteście? Ministerstwo twierdzi, że po prostu to jest kolejny skok na kasę?

Lesław Szot: Chodzi nam przede wszystkim o godziwą pracę na uczciwych warunkach. Te warunki to przede wszystkim obustronne podejmowanie decyzji w zakresie naszych umów. My protestujemy przeciwko temu, żeby te umowy nie mogły być jednostronnie zmieniane, a to mamy w naszych ogólnych warunkach umów zawarte. To jest pierwszy punkt.

Ministerstwo w dowolnym momencie może rozporządzenie wprowadzić do naszych umów bez trybu aneksowania

Czyli kto może zmieniać w tej chwili te umowy? Tylko druga strona, tak?

W tej chwili jest tak zapisane, że ministerstwo w dowolnym momencie może rozporządzenie wprowadzić do naszych umów bez trybu aneksowania. Ten tryb aneksowania daje nam możliwość niezgody, gdyby aneks wykraczał poza nasze możliwości wykonania zadań, które nam się narzuca.

A w praktyce co to dla was oznacza?

I tu jest jeszcze jedna ważna rzecz. To, co zostało z takim trudem z naszej strony uzyskane podczas negocjacji, bo w końcu po ośmiu turach ministerstwo wykazało pewną elastyczność - może być w każdym momencie odwołane. A nawet pogorszone. My nie możemy się na to zgodzić.

Czyli czego się najbardziej obawiacie? Jak to w praktyce może być wykorzystane?

Pierwsza sprawa: pakiet onkologiczny i związany z tym zakres naszej działalności nie został przetestowany. Tutaj to już było szeroko komentowane i dlatego my cały czas w interesie pacjentów chcemy, żeby to było wprowadzane stopniowo i racjonalnie, żeby nie dokonywać eksperymentów na żywym organizmie ludzkim. My jesteśmy lekarzami, jesteśmy odpowiedzialni, więc chcemy też pracować odpowiedzialnie.

Druga kwestia to jest to, że nie może się tak zdarzyć, że jedna grupa, czyli pacjenci onkologiczni - tutaj bardzo wiemy i chcemy jak najbardziej im pomagać - jest preferowana kosztem pacjentów, którymi do tej pory też zajmowaliśmy się bardzo pieczołowicie, a mianowicie chodzi o pacjentów z chorobami układu krążenia i z cukrzycą. Tutaj jest taka sprawa, że ci pacjenci mieli dodatkowe środki finansowe, które teraz zostaną przesunięte w kierunku właśnie pakietu onkologicznego. Nie może być tak, że jedna grupa traci swoje przywileje na rzecz drugiej grupy, bo to będzie antagonizować pacjentów i antagonizować też przeciwko naszemu środowisku lekarskiemu.

A ponadto ministerstwo może w każdej chwili zmienić te umowy i wprowadzić takie zapisy, jakie są dla niego wygodne. Tak?

Tak. To potwierdza właśnie ten punkt ogólnych warunków umów, o który walczymy.

Chodzi także o bezpieczeństwo naszych zakładów, bo chcemy mieć takie zapisy, które dadzą nam w przeciągu roku stabilną sytuację

Czyli tak naprawdę to nie chodzi o pieniądze?

Tak, oczywiście że tak. Cały czas walczymy w interesie pacjentów. Poza tym chodzi także o bezpieczeństwo naszych zakładów, bo chcemy mieć takie zapisy, które dadzą nam w przeciągu roku stabilną sytuację. Nie może być tak, że one będą w dowolnym momencie zmienione.

Ale niepodpisanie tych umów pogorszy sytuację pacjentów. Przechodnie są bowiem zamknięte.

Ale tu jest jeszcze jeden ważny haczyk, mianowicie chodzi o to, że społeczeństwo i media były dezinformowane przez przedstawicieli, rzeczników prasowych Narodowego Funduszu Zdrowia. Przed kamerami informowali, że nie będzie żadnych problemów z zabezpieczeniem usług opieki zdrowotnej w ramach POZ, czyli praktycznie ten problem w trakcie negocjacji był bagatelizowany, uznawano, że nie ma po co rozmawiać, skoro NFZ wszystko zabezpieczy. (...) I teraz dopiero tworzy się naciski, które zmierzają do tego, żebyśmy pracowali.

Słyszałem wręcz o zastraszaniu. Na czym to polega?

Tak, tutaj są metody wręcz przypominające okres komunizmu. 12 zakładów z 4 różnych powiatów, a zrzeszonych w naszym związku dostała informację w sylwestra około godziny 16, czyli w późnych godzinach popołudniowych, że będzie poddana drobiazgowej kontroli za okres poprzedni. Miało to oczywiście formę szykan. Sami pracownicy NFZ-u się w tym gubią. Zapowiedź kontroli wpada do skrzynki po godzinie 16, a odpowiedź, kiedy ta kontrola ma się odbyć, jest wymagana do godziny 16. To świadczy o takiej zupełnie nieprzemyślanej strategii.

Odpowiedzieć trzeba było natychmiast?

Tak, bo tutaj jest kwestia taka, że jeżeli zakład będzie zamknięty, to kontroler musi ustalić, kiedy będzie mógł tę kontrolę przeprowadzić. Żądania natychmiastowej odpowiedzi w takiej sytuacji są zupełnie nieuzasadnione.

Czy są sygnały od innych przychodni, że będzie kontrola przeprowadzana?

Nie. Chodzi tylko zakłady biorące udział w proteście.

Czy to są standardowe kontrole czy jakieś nadzwyczajne?

Zakres kontroli wstecznych budzi duże zdziwienie, bo zazwyczaj obejmują one szczególny obszar. Natomiast turaj kontrola wsteczna - bez podania szczegółów wymieniająca praktycznie cały rok do kontroli - to jest obszar, który może zatrwożyć. Nie wiadomo nawet z czym się przygotować. Nie słyszałem o kontroli na taką skalę...

Czyli to jest taka gra o to, żeby pozbawić was środków do działalności, tak?

W tym wypadku tak, bo na pewno nie bylibyśmy w stanie utrzymać takich dużych praktyk. To wiązałoby się dalej ze zwolnieniami personelu, z dalszymi konsekwencjami, które odbiłyby się wręcz na rynku pracy. Tu trzeba wziąć odpowiedzialność za to, co się robi.

Można powiedzieć, że ministerstwo i NFZ grają twardo, wręcz bezwzględnie?

Trzeba podkreślić, że nasze postulaty nie były tak precyzyjnie artykułowane. W mediach sprowadzano je do żądań finansowych, albo żądań, które my stawialiśmy na ostatnim miejscu. Wiadomo np., że domagamy się możliwości dodatkowego dnia wolnego na podjęcie szkoleń. A te szkolenia musimy wykonywać i jest to ważne, żebyśmy mieli taki dzień wolny. Ale to nie było pierwszym punktem naszych postulatów.

A postulaty finansowe? Ministerstwo twierdzi, że zwiększyło stawki?

Tak, ale zwiększyło stawki kosztem przesunięć. Mówiłem o tym: zabrano jednym pacjentom, przekładając te środki na pacjentów onkologicznych. Praktycznie stawka nie wzrosła, bo do tej lekko wzrośniętej stawki dołożono zadań. I kolejna kwestia, to jest wadliwie działający system e-WUŚ. System będzie weryfikował nie tylko stan ubezpieczenia naszych pacjentów, ale też ważność ich deklaracji. A to znaczy pacjent wykazany przez e-WUŚ jako nieubezpieczony od razu traci deklaracje i wtedy przywrócenie tego pacjenta nie może się odbyć od razu. W związku z tym zakład jest dalej narażony na kolejne straty finansowe.

A pacjent nie zostanie przyjęty w ramach NFZ-u, tak?

Tak. Cały system finansowania POZ polega na tym, że my chorych finansujemy z tych pieniędzy pacjentów, którzy nie przychodzą do ośrodka i to jest największy problem. Ten pacjent, który nie przyjdzie do ośrodka, a jest ubezpieczony, tylko wadliwie wykazywany w systemie e-WUŚ, to my nie będziemy za niego mieć środków finansowych i wtedy braknie ich dla chorych.