To był śnieżny horror - w klimacie jak z Narnii Lech Poznań walczył w pierwszym meczu 1/16 Pucharu UEFA z Udinese Calcio. Pierwsza połowa - do zapomnienia, ale w drugiej emocji nie brakowało od początku do końca. Były przepychanki, żółte kartki, wspaniałe akcje i, co najważniejsze, gole, aż cztery.

REKLAMA

Prawdziwy mecz zaczął się po przerwie - już po pięciu minutach bramkę zdobył Fabio Quagliarella. Cztery minuty później Ivan Turina interweniował tak nieszczęśliwie, że trafił Manuela Arboledę, a odbita piłka wpadła do bramki Lecha. W tym momencie kibice zaczęli jeszcze głośniej skandować, a Kolejorz zaczął grać tak, że kibicom zapierało dech, a i trener Udinese przyznał po meczu, że Lech przytłoczył w końcówce jego zawodników.

Po jednej z nich piłka lądowała po trzech kolejnych strzałach na słupku, poprzeczce i w końcu w rękach Handanovicia. Ale w końcu się udało - Hernan Rengifo wykończył zespołową akcję z bliska.

Dzięki temu chwilę potem Manuel Arboleda w pełni zrehabilitował się za samobójczą bramkę pakując piłkę z bliska do włoskiej bramki.

Gdyby mecz potrwał jeszcze z pięć minut możliwe, że Lech by wygrał.

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio

Teraz już na spokojnie można zestawić te pomeczowe komentarze z nastrojem sprzed spotkania - przed meczem Rafał Murawski był spokojny, Franciszek Smuda optymistyczny, a obaj panowie naprzeciw tłumu dziennikarzy usiedli w ciemnościach, które rozjaśniały jedynie lampy telewizyjnych kamer.

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio