Grzegorz W., były prezes PZU Życie, bohater jednej z najgłośniejszych afer gospodarczych - spędzi za kratkami kolejne trzy miesiące. Sąd Okręgowy w Warszawie przedłużył do lutego nałożony na niego areszt tymczasowy.

REKLAMA

Tym razem obyło się bez zamieszania towarzyszącego pierwszemu wnioskowi prokuratury o aresztowania Grzegorza W. Wtedy sąd pierwszej instancji postanowił, że wystarczy zakaz opuszczania kraju i kaucja w wysokości 300 tysięcy złotych. Uznał bowiem, że prowadzący śledztwo za słabo udowodnili swoje podejrzenia wobec byłego prezesa. Decyzję o areszcie tymczasowym podjął dopiero Sąd Okręgowy po zażaleniu prokuratury, zgadzając się z argumentami, że Grzegorz W., przebywając na wolności może utrudniać śledztwo.

Sprawa byłego prezesa PZU Życie jest jedną z najgłośniejszych afer gospodarczych. W. jest podejrzany o wyrządzenie szkód finansowych spółce PZU Życie i nadużywanie stanowiska. Chodzi między innymi o nieuzasadnione wydatki z funduszu promocyjnego, czy niebezpieczne pożyczki oraz wydatki na kampanie reklamowe. Ze wstępnych szacunków prowadzących śledztwo wynika, że straty jakie poniosła ta firma wskutek nadużyć mogą być porównywalne ze stratami państwa w aferze FOZZ-u. Jak szacuje prokuratura, Skarb Państwa stracił na tym 354 mln. Prokuratura ma m.in. dowody na to, że gigantyczne pieniądze z kont PZU Życie trafiały do zagranicznych banków na prywatne konta - m.in. do banku Midland Offshore na wyspie Jersey. Pieniądze przetransferowano w trzech kierunkach: do Stanów Zjednoczonych – chodzi tu o prawie milion dolarów. Pieniądze trafiły także na konto jednego z banków w Londynie. Tam dokonano kilkudziesięciu pojedynczych wpłat w wysokości od 5000 do 10 000 funtów. Trzeci kierunek transferu to Deutsche Bank. Nie ma jednak dowodów na to, że o transferach tych decydował W.

foto Archiwum RMF

05:50