Aresztowany w nocy z soboty na niedzielę były prezydent Jugosławii Slobodan Miloszević powołał wczoraj tymczasowe kierownictwo swojego ugrupowania - Socjalistycznej Partii Serbii (SPS) - poinformował rzecznik postkomunistycznej partii.

REKLAMA

Na czele ugrupowania stanąć ma były minister spraw zagranicznych Żivadin Jovanović, uważany za oddanego człowieka Miloszevicia. Nominacja ta oznacza, że Miloszević chce kontrolować partię "nawet z więzienia". Jovanović jest objęty śledztwem w sprawie o nielegalne kupowanie willi przez członków byłych władz. W SPS coraz bardziej uwidocznia się podział a "twardogłowych" zwolenników Miloszevicia i umiarkowaną wewnątrzpartyjną opozycję, która chce zmiany wizerunku ugrupowania, rządzącego Serbią przez całe lata 90. Na razie jednak na jaw wychodzą coraz to nowe afery, w które partia była zamieszana.

Afera goni aferę

Współpracownicy byłego prezydenta byli zamieszani w 1994 roku w aferę banku Dafimet, który organizował piramidy finansowe. Prezes jugosłowiańskiego banku centralnego Mladjan Dinkić zeznał, że w archiwum bankowym jego ludzie natrafili na dokument oznaczony jako "ściśle tajny", z którego wynika, że nominalnie prywatny bank Dafiny Milanović został de facto założony przez rządzącą wówczas postkomunistyczną ekipę. Bank działał jak klasyczna piramida finansowa, oferując klientom bardzo wysokie oprocentowanie. Początkowo nieufni wobec instytucji finansowych Jugosłowianie inwestowali niewielkie sumy, które przez siedem pierwszych miesięcy przynosiły im rzeczywisty dochód. Później ludzie coraz śmielej oddawali pieniądze Dafimetowi. Do kas ustawiały się długie kolejki. Gdy wielu ludzi czekało na swój dochód, Dafina Milanović niespodziewanie uciekła z kraju, a bank przestał istnieć. Władze nie zareagowały wówczas na skandal. I pomimo, że według prawa, które wówczas obowiązywało, państwo powinno pokryć zobowiązania zarejestrowanego banku - nic takiego nie nastąpiło. Z dokumentów, o których mówił Dinkić i których część rozdał dziennikarzom, wynika, że w banku centralnym dochodziło do spotkań Dafiny Milanović i głównych przywódców ówczesnej Jugosławii. Dinkić twierdzi, że część zainwestowanych przez ludzi pieniędzy trafiła na prywatne konta poza granicami kraju.

Slobodan Miloszević został aresztowany w nocy z soboty na niedzielę, a malwersacje finansowe są - obok zarzutów o nadużycia władzy - głównym powodem jego zatrzymania. Za zarzucane mu przestępstwa grozi 5 lat więzienia i dodatkowo 15 lat za stawianie oporu policji. Niewykluczone jednak, że były przywódca będzie odpowiadać także za prześladowania przeciwników politycznych, powiązania ze światem przestępczym, morderstwa polityczne i zbrodnie wojenne. Przestępstwa te należą do najczęściej mu zarzucanych. Jednak mieszkańcy Serbii nie są jednomyślni co do dalszych losów Miloszevicia. O to czy sądzić go w kraju czy oddać w ręce Trybunału Haskiego pytał na ulicach Belgradu specjalny wysłannik radia RMF FM Robert Kalinowski:

Foto RMF FM

08:45