Tylko nieliczni Polacy mogli tego lata pozwolić sobie na zagraniczne wakacje. Jeśli już wyjeżdżali, chętniej wybierali widok na piramidy niż Akropol, Katedrę Gaudiego czy Krzywą Wieżę.

REKLAMA

To nie dlatego, że nie lubimy europejskich zabytków. W krajach, gdzie płaci się w euro, jest po prostu za drogo. Odwrót od Europy widać wyraźnie w biurach podróży:

Firmy turystyczne we Francji biją na alarm. W niektórych regionach liczba zagranicznych turystów spadła w tym roku aż o jedną trzecią. Powód to drogie euro, nie najlepsza pogoda, ale również arogancja, z jaką często przyjmowani są obcokrajowcy. Paryski korespondent RMF Marek Gładysz rozmawiał o tym z szefem "Bateaux - Mouches" - znanej firmy proponującej turystom przejażdżki statkami spacerowymi po Sekwanie:

W tym roku także włoska branża turystyczna otwarcie mówi o poważnym kryzysie. Włochy przez lata zajmowały 1. miejsce na światowej liście najchętniej odwiedzanych miejsc.

Jeszcze dwa lata temu przez cały sezon letni mieliśmy masę klientów, a w tym roku – kompletna pustka ani turystów włoskich, ani zagranicznych. Jest naprawdę ciężko - skarżą się hotelarze. Przypuszczają, że to wina kryzysu, który jest spowodowany brakiem pieniędzy, gospodarka ma się nie najlepiej, a dodatkowo ludzie boją się latać samolotami.

My na szczęście mamy jeszcze klientów, ale zamawiają znacznie mniej niż wcześniej, są ostrożni. Wszystkiemu winne jest przejście na euro - mówią rzymscy restauratorzy.

W porównaniu z zeszłym rokiem do włoskiej stolicy przyjeżdża o wiele mniej turystów. Dzisiaj tydzień w Rzymie kosztuje tyle, co 12 dni na Malediwach. Żeby przyciągnąć klientów hotelarze i restauratorzy obniżają ceny: Rzym jest drogi i upalny, trudno tu wytrzymać. W naszym hotelu obniżyliśmy ceny nawet o 50 procent.

Katalonia, Barcelona i słynna Costa Brava wciąż są jednymi z najczęściej odwiedzanych regionów Europy. Jednak i tam okazuje się, że goście zostawiają coraz mniej pieniędzy, a jak tylko mogą, omijają hotele.

Hotelarze, żeby przyciągnąć klientów w wakacje, obniżyły ceny o 20 procent. Burmistrz Barcelony zakazał nawet budowania nowych hoteli, a jeden z już powstałych zostanie zamieniony na blok mieszkalny.

Jak wynika z badań, wielu turystom przejadły się wakacje na plaży. Okazuje się też, że ci, którzy lubią słońce i piasek, wcale nie muszą odpoczywać w hotelowym pokoju.

W tym roku sprzedaliśmy bardzo dużo nadmorskich apartamentów. Kupującymi są zwykle niemieccy i brytyjscy turyści, którzy przez wiele lat przyjeżdżali tu na wakacje. Wykupują tanie apartamenty, bo wiedzą, że robią dobry interes - wyjaśniała właścicielka biura pośrednictwa nieruchomości.

Dodaje, że często jeden apartament kupuje na spółkę kilka rodzin, żeby potem w wakacje się nim dzielić.