Powraca afera tajemniczej śmierci 17 adeptów sekty Zakon Słonecznej Świątyni, których zwęglone zwłoki odkryto w lesie we Francji 7 lat temu. Dotychczas uważano, że popełnili oni samobójstwo. Możliwe jednak, że zostali zamordowani.

REKLAMA

Międzynarodowy Zakon Słonecznej Świątyni był destrukcyjnym, apokaliptycznym kultem. Ich wierzenia składały się z elementów chrześcijaństwa, zmieszanych z filozofią New Age i homeopatyczną medycyną. Członkowie sekty uważali, że śmierć nie istnieje; a życie trwa na innych planetach. Zakon działał w Australii, Szwajcarii, w Kanadzie i w innych państwach.

W czasie procesu lidera Słonecznej Świątyni Michael`a Tabachnik`a, znanego francusko-szwajcarskiego dyrygenta i kompozytora, jeden z członków Luc Fontaine zeznał, że dwóch członków - policjant i architekt - zastrzelili innych, włącznie z trójką dzieci - w wieku 18 miesięcy, 2 i 4 lat. Następnie rozlali benzynę i spalili ciała. Na końcu sami skoczyli w płomienie.

Rodziny ofiar wywalczyły odroczenie przewidzianego na dziś procesu apelacyjnego Tabachnika. Nowa ekspertyza szczątków ofiar potwierdza w pewnym stopniu zeznania Fontaine’a: wskazuje bowiem, że adepci Zakonu Słonecznej Świątyni nie popełnili samobójstwa, tylko zostali spaleni miotaczami ognia. W tej sytuacji rodziny ofiar żądają wszczęcia nowego dochodzenia.

Przypomnijmy, że w sumie aż 74 członków Zakonu Słonecznej Świątyni wzięło udział w zbiorowych samobójstwach lub zostało zabitych w latach 1995-97 we Francji, Szwajcarii i Kanadzie. Słoneczna Świątynia istnieje nadal; szacuje się, że posiada około 30 członków w Quebecu i ok. 140-500 w innych częściach świata.

17:15