Dziś ma zapaść wyrok w sprawie Lwa Rywina, oskarżonego o płatną protekcję wobec wydawcy „Gazety Wyborczej”, Agory. Jego obrońcy domagają się uniewinnienia swojego klienta. On sam także podkreśla, że jest niewinny.

REKLAMA

Rywin przekonywał sąd, że padł ofiarą prowokacji Agory. Wtórowali mu jego adwokaci. Czarnym charakterem w aferze miała być – według nich – szefowa Agory, Wanda Rapaczyńska, która wykorzystała zaufanie Rywina i wciągnęła go do swojej cynicznej gry.

Prokurator żąda dla Rywina trzech lat więzienia i 250 tysięcy złotych grzywny, bo jak przekonywała prokurator Katarzyna Kwiatkowska, brak jest bezpośrednich dowodów oraz dowodów z poszlak, pozwalających na przyjęcie istnienia grupy trzymającej władzę w określanym personalnie składzie: Miller, Jakubowska, Czarzasty, Nikolski, Kwiatkowski i Rywin.

Zdaniem prof. Mariana Filara z Uniwersytetu im. Mikołaja Kopernika w Toruniu uznanie Rywina winnym płatnej protekcji nie wyklucza istnienia grupy trzymającej władzę. Posłuchaj:

Sąd ma jeszcze jedną możliwość - może uznać, że Rywina należy skazać za oszustwo, co w efekcie oznaczałoby karę nawet ośmiu lat więzienia.

27 grudnia 2002 roku "Gazeta Wyborcza" napisała, że Rywin domagał się w lipcu 2002 roku 17,5 mln dolarów od spółki Agora. W zamian miał oferować przeprowadzenie korzystnych dla Agory zmian w projekcie nowelizacji ustawy o radiofonii i telewizji. Rywin miał występować w roli pośrednika, w imieniu - jak twierdził - "grupy ludzi, która trzyma w ręku władzę".