Były dyrektor FBI Robert Mueller został mianowany przez Departament Sprawiedliwości USA specjalnym prokuratorem, którego zadaniem będzie nadzorowanie federalnego śledztwa ws. zarzutów o mieszanie się Rosji w ubiegłoroczne wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych. Śledztwo ma zbadać również zarzuty o kontakty sztabu wyborczego Donalda Trumpa ze stroną rosyjską. Podejrzenia w tej sprawie spowodowały, że demokraci zaczęli domagać się właśnie powołania specjalnego prokuratora, a ostatnio nawet impeachmentu Trumpa, czyli postawienia go w stan oskarżenia.

REKLAMA

Zastępca prokuratora generalnego Rod Rosenstein, informując o nominacji Muellera, powiedział, że nominacja ta leży "w interesie publicznym", który wymaga, aby śledztwo o tak wielkim znaczeniu politycznym nadzorowała osoba z zewnątrz.

Rosenstein zastrzegł, że decyzja o powołaniu specjalnego prokuratora "nie oznacza stwierdzenia popełnienia przestępstwa ani tego, że są podstawy do ścigania kogokolwiek".

Mueller przyjął nominację, a w opublikowanym oświadczeniu stwierdził, że "zrobi wszystko, co leży w jego możliwościach, aby wywiązać się z powierzonego mu zadania".

Nie jest jasne, jaką rolę w całej sytuacji odegrał Donald Trump.

Przywódcy demokratów w Senacie i Izbie Reprezentantów, Charles Schumer i Nancy Pelosi, powitali z zadowoleniem nominację Muellera.

72-letni Robert Mueller jest byłym prokuratorem i dyrektorem FBI w latach 2001-2013, czyli za rządów republikańskiej administracji prezydenta George'a W. Busha i demokratycznej Baracka Obamy. Był najdłużej sprawującym funkcję szefa FBI od czasów J. Edgara Hoovera. Ostatnio zajmował się prywatną praktyką adwokacką.

Donald Trump wpadł ostatnio w tarapaty w rezultacie kontrowersji, jakie wybuchły po nagłym zdymisjonowaniu przez niego dyrektora FBI Jamesa Comeya. Kontrowersje nasiliły się jeszcze po ujawnieniu przez dziennik "New York Times", że w lutym Trump poprosił Comeya o zamknięcie śledztwa ws. kontaktów jego byłego doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego Michaela Flynna z przedstawicielami Rosji.

Flynn podał się do dymisji właśnie w lutym po tym, jak ujawniono, że wprowadził w błąd wiceprezydenta Mike'a Pence'a ws. swoich kontaktów z ambasadorem Rosji w Waszyngtonie Siergiejem Kislakiem.

Po publikacji "New York Timesa" Biały Dom zaprzeczył, jakoby wywierał presję na Comeya ws. śledztwa przeciwko Flynnowi, ale nie uciszyło to zarzutów demokratów, że Trump próbuje zatuszować sprawę kontaktów swoich współpracowników z Moskwą.


(e)