Około 70 ciężarówek z rosyjskiego konwoju humanitarnego wjechało w piątek na Ukrainę - poinformowała agencja Reutera z przejścia granicznego Izwaryne po stronie ukraińskiej. Przejście Izwaryne znajduje się pod kontrolą prorosyjskich separatystów. Przedstawiciele Międzynarodowego Komitetu Czerwonego Krzyża poinformowali, że nie towarzyszą konwojowi.

REKLAMA

Ukraińskie służby graniczne i celne przeprowadziły odprawę 34 ciężarówek. Jak poinformowała Straż Graniczna Ukrainy, ładunek wieziony przez Rosjan na wschodnią Ukrainę został skontrolowany wczoraj. Ogólna waga ładunku wynosi ponad 260 tysięcy kilogramów. Jest tam kasza, sól i woda - oświadczono. Straż Graniczna poinformowała, że w dwóch ciężarówkach znajdują się lekarstwa.

Przed godz. 11:00 ukraińskie agencje podały, że konwój ruszył bez zgody władz w Kijowie i bez eskorty Międzynarodowego Komitetu Czerwonego Krzyża. MKCK poinformował, że nie wysłał swojej eskorty ze względu na niestabilną sytuację w tym kraju, jeśli chodzi o bezpieczeństwo. Według ostatnich informacji, jakie mamy, doszło do przemieszczenia się (konwoju). Obecnie mogę powiedzieć, że nie wchodzimy w skład tej kolumny pojazdów - powiedziała rzeczniczka tej organizacji Anastasija Isiuk.

Tuż przed godz. 10:00 MSZ Rosji poinformowało, że konwój rosyjski z pomocą humanitarną zaczyna przemieszczać się w kierunku Ługańska na wschodzie Ukrainy. Rosja ostrzegła przed "jakimikolwiek próbami udaremnienia wyłącznie humanitarnej misji".

Nasza kolumna z ładunkiem humanitarnym zaczyna przemieszczać się w kierunku Ługańska. Jesteśmy oczywiście gotowi, by towarzyszyli jej pracownicy Międzynarodowego Komitetu Czerwonego Krzyża (MKCK) i by brali udział w rozdawaniu pomocy - głosi oświadczenie MSZ zamieszczone na stronie internetowej.

Konwojem dowodzą głównie promoskiewscy separatyści i - według świadków - rosyjscy żołnierze. To jest złamanie umowy z Kijowem. Rosja obiecywała, że daje tylko ciężarówki z pomocą humanitarną i kierowców, ale zarządzać całym konwojem ma Międzynarodowy Czerwony Krzyż. Białe kamazy jadą już jednak samodzielnie w stronę Ługańska, bez międzynarodowej kontroli.

Właśnie tego najbardziej bali się Ukraińcy. Ostrzegają, że może dojść do prowokacji, na przykład że nieznani sprawcy ostrzelają konwój, co Rosja wykorzysta do interwencji zbrojnej.

W komunikacie rosyjskie MSZ ostrzega, że sytuacja z konwojem "stała się nie do wytrzymania" i oskarża stronę ukraińską o mnożenie przeszkód. Ostrzegamy przed jakimikolwiek próbami udaremnienia przygotowywanej od dawna wyłącznie humanitarnej misji - dodaje resort spraw zagranicznych.

Sekretarz prasowy prezydenta Federacji Rosyjskiej Dmitrij Pieskow odmówił podania informacji, na jakim szczeblu w Moskwie zapadła decyzja o wjeździe na terytorium Ukrainy kolumny. Rzecznik Władimira Putina przekazał jedynie, że prezydent wie o tym, iż konwój wyruszył w kierunku Ługańska. Pieskow nie chciał też powiedzieć, czy decyzja ta została wcześniej uzgodniona ze stroną ukraińską i prorosyjskimi rebeliantami.

Cały rosyjski konwój liczy ok. 290 pojazdów.

(mpw)