Jest już gotowy akt oskarżenia przeciw dwójce Włochów, którzy chcieli wywieźć z Polski średniowieczne księgi - dowiedziało się nasze radio. Przypomnijmy: W czerwcu tego roku w pociągu na polsko-czeskim przejściu granicznym w Zebrzydowicach zatrzymano parę Włochów. Kobieta i mężczyzna mieli w podręcznym bagażu 25 starodruków: ksiąg, w tym między innymi hebrajską Biblię, a także luźne, wyrwane wcześniej karty oraz rękopisy. Zabytki pochodzą z XV i XVI wieku.

REKLAMA

Po złożeniu wyjaśnień Włochów zwolniono do domu, ale księgi zostały w Polsce. Sprawą zajęła się prokuratura. Włosi kupili starodruki legalnie. Mieli na to odpowiednie zaświadczenia. Zostali zatrzymani ponieważ zgodnie z naszym prawem książek i ksiąg wydawanych przed 1945 rokiem z Polski nie wolno wywozić. "Wywóz takich zabytków za granicę jest niedozwolony. Wyjątkiem jest, gdy posiada się specjalne zezwolenie". Owa włoska para takiego zezwolenia wydawanego przez Bibliotekę Narodową nie miała. Jak powiedział prokurator Andrzej Seweryn z prokuratury w Jastrzębiu Włosi przyjechali do Polski na aukcję dzieł sztuki do Warszawy. Byli też w krakowskim antykwariacie. Jak tłumaczyli nie wiedzieli o tym, że muszą mieć zezwolenie na wywóz kupionych u nas starodruków. Zdaniem prokuratury to jednak mętne tłumaczenie, bo po pierwsze: kobieta to historyk sztuki a mężczyzna jest kolekcjonerem starych ksiąg więc nie powinni zasłaniać się niewiedzą. A ponadto: "Podczas aukcji i w antykwariacie są informacje dla nabywców o tym, że danych dzieł nabywanych tam nie można wywieść za granicę bez zezwolenia". Dlatego prokuratura postawiła Włochom zarzut nielegalnego wywozu z Polski starodruków. Grozi za to do pięciu lat więzienia. Akt oskarżenia w tej sprawie trafił właśnie do sądu w Cieszynie.

Nikt nie prowadzi statystyki jak często obywatele innych państw odpowiadają przed polskimi sądami. Jednak sprawy przeciwko cudzoziemcom to dość dobrze znany temat polskim sędziom. Różnic między postępowaniami w przypadku polskich i zagranicznych przestępców jest tak naprawdę niewiele. Jedna z podstawowych to potrzeba tłumaczenia wszystkich pism procesowych na język narodu, do którego należy oskarżony. Niezbędny jest również tłumacz, jeśli oczywiście przestępca nie zna polskiego. Ponadto sąd ma również poinformować placówki dyplomatyczne kraju, z którego pochodzi oskarżony o toczącym się wobec niego procesie. Żeby do procesu w ogóle doszło sprawca musi przebywać w naszym kraju. Aby go sprowadzić prokuratura prosi o ekstradycję, jednak bywa, że państwo nie zgadza się na wypuszczenie swojego obywatela a wtedy już nic się nie da zrobić. Gdy jednak uda się takiego delikwenta osądzić w Polsce pójdzie od do naszego rodzimego więzienia i tu będzie odsiadywał karę.

17:55