O tydzień odroczył Sąd Apelacyjny w Łodzi ogłoszenie wyroku w sprawie twórcy portalu Antykomor.pl. Sąd pierwszej instancji skazał go na karę roku i trzech miesięcy ograniczenia wolności z obowiązkiem wykonywania 40 godzin prac społecznych miesięcznie.

Sąd Apelacyjny w Łodzi nie wyłączył jawności rozprawy, tak jak to uczynił sąd pierwszej instancji, bo stwierdził, że nie ma do tego podstaw. Jeszcze przed wejściem do sali rozpraw Frycz powiedział, że ma nadzieję na uniewinnienie. Dodał, że jego sprawa może być przykładem dla tych wszystkich, którzy chcą się śmiać z władzy.

Obrońca oskarżonego Bartosz Kownacki (poseł PiS) zwrócił uwagę, że obecne postępowanie "jest odpowiedzią na pytanie o granice wolności słowa w Polsce". Zarzucił sądowi pierwszej instancji błędy formalne, a przede wszystkim to, że sąd nie zgodził się na przesłuchanie w tej sprawie prezydenta Komorowskiego. Zwrócił uwagę, że Komorowski jest nie tylko głową państwa, ale także obywatelem tego kraju i według niego przesłuchanie takiej osoby "byłoby ważne dla oskarżonego".

Zdaniem obrony zdjęcia, za które został skazany jego klient, nie mają charakteru pornograficznego. "Gdyby pisma pornograficzne zamieszczały takie fotografie, to ich sprzedaż byłaby znikoma" - mówił. Obrona przekonywała, że Frycz widział w internecie o wiele gorsze fotomontaże dotyczące m.in. głów państw innych krajów i nie słyszał, by z tego powodu ktoś był karany. Dlatego - jak mówił obrońca - do głowy mu nie przyszło, że on stanie przed sądem.

Jak powiedział Kownacki, to postępowanie - zarówno prokuratury jak i sądu - wyrządziło więcej szkody wizerunkowi głowy państwa i samemu Bronisławowi Komorowskiemu, niż gdyby jego nie było. Jego zdaniem w tej sprawie ABW nie miała prawa w ten sposób interweniować.

Z zarzutami obrony nie zgodziła się prokuratura, według której piotrkowski sąd "w sposób wzorowy" przeprowadził proces. Według prokuratury trzeba odróżnić poniżanie, obrażanie od satyry. Oskarżony powinien znać granicę między debatą, wyrażaniem swoich poglądów a znieważaniem innej osoby. A zdaniem prokuratury doszło do znieważenia głowy państwa. Przypomniała, że oskarżony już wcześniej był dwukrotnie skazywany.

Sam Frycz powiedział w sali sądowej, że stworzył stronę, bo chciał uczestniczyć w debacie publicznej. Nie miał złych zamiarów, chciał tylko krytykować działania najpierw marszałka Sejmu a później prezydenta Komorowskiego.

Sąd odroczył ogłoszenie wyroku w tej sprawie do czwartku, 17 stycznia.

Frycz o swojej stronie" Ma charakter wyłącznie satyryczny i nie znieważała prezydenta

O stronie Antykomor.pl głośno było w maju 2011 roku. Wtedy do mieszkania autora strony weszli funkcjonariusze ABW, którzy m.in. zabezpieczyli jego laptopa i inne nośniki danych. Zleciła to prokuratura w Tomaszowie Mazowieckim, prowadząca śledztwo w sprawie znieważenia głowy państwa. Po kilku miesiącach sprawa trafiła do piotrkowskiej prokuratury.

Na stronie gromadzone były materiały o prezydencie Bronisławie Komorowskim, a także m.in. gry polegające na strzelaniu do jego wizerunku oraz - jak informowała ABW - zdjęcia przedstawiające go jako "prostytutkę, homoseksualistę, pijaka, uczestnika czynności seksualnych".

Autor strony twierdził, że ma ona charakter wyłącznie satyryczny i nie znieważała prezydenta.

Robertowi Fryczowi (wyraził zgodę na podawanie nazwiska) postawiono dwa zarzuty dotyczące znieważenia prezydenta RP, a wcześniej marszałka Sejmu Bronisława Komorowskiego. Został też oskarżony o fałszowanie dokumentów i posługiwanie się nimi oraz o posługiwanie się cudzym dowodem osobistym.

We wrześniu ub. roku Sąd Okręgowy w Piotrkowie Trybunalskim uznał go za winnego jednego z zarzutów dotyczących znieważenia; od drugiego - uniewinnił. Sąd uznał za znieważające prezydenta fotomontaże - jak ocenił - "o wyraźnym kontekście erotycznym, seksualnym". Natomiast ocenił, że część zdjęć na stronie, również fotomontaży zawierających wizerunek prezydenta, nie znieważa głowy państwa.

Piotrkowski sąd skazał również mężczyznę na prace społeczne za sfałszowanie legitymacji studenckiej i zaświadczeń lekarskich; ma także opłacić część kosztów procesu - 3 tys. zł. Od tego wyroku odwołała się zarówno prokuratura jak i obrona.