Mieszkańcy moskiewskiego osiedla Recznik wypowiedzieli wojnę władzom rosyjskiej stolicy. Partyzanckimi metodami walczą ze służbami miejskimi, które pod osłoną oddziałów OMON-u próbują zburzyć należące do nich domy. Ustawili warty, zablokowali drogi dojazdowe, palą ogniska i zapowiadają, że nie ustąpią. Władze chcą zburzyć kilkadziesiąt domów, które zbudowano nielegalnie jeszcze w czasach radzieckich.

Władze rosyjskiej stolicy argumentują, że domy zbudowano na terenie parku bez jakichkolwiek zezwoleń, a o zburzeniu zdecydował sąd. Problem w tym, że w tym samym parku zbudowano również osiedle dla „bogatych” i nikt nie zamierza go burzyć, chociaż oficjalnie w dokumentach figuruje jako kompleks rekreacyjny.

Mieszkańcy Recznika wyśmiewają argumenty merostwa Moskwy. W czasach radzieckich, gdy nie istniało pojęcie własności prywatnej, domy budowano nielegalnie, najczęściej na działkach rekreacyjnych. Podejrzewają, że decyzja o likwidacji ich osiedla i pozbawieniu ich domów ma drugie dno.

Pewnie w tym miejscu chcą postawić kolejne ekskluzywne wille dla polityków - przekonują zrozpaczeni mieszkańcy. Napisali już w tej sprawie i do premiera Władymira Putina, i do prezydenta Dmitrija Miedwiediewa, bo kiedy ich domy zostaną zburzone, nie tylko stracą dorobek całego życia, ale znajdą się również na bruku. Do tej pory władzom udało się zburzyć sześć z kilkudziesięciu stojących tam domów. Mieszkańcy Recznika grożą, że pozostałych bez walki nie oddadzą.