Uzbrojony mężczyzna, który w piątek rano czasu polskiego wtargnął do kabiny samolotu linii National Airlines na nowojorskim lotnisku JFK, zwolnił zatrzymanych pilotów i pozostał sam na pokładzie.

Z wcześniejszych zapowiedzi wynikało, że samolot jest pusty. Jak się jednak okazało, na pokładzie maszyny znajdowała się grupa pasażerów, mających odlecieć do Las Vegas. Na wiadomość o incydencie, kiedy napastnik nakazał obsłudze w kabinie pasażerskiej zamknięcie drzwi, ludzie w panice zaczęli opuszczać pokład. Terroryście, trzymającemu pistolet przy głowie pierwszego pilota, nie udało się zatrzymać uciekających pasażerów. Napastnik po dwu godzinach zwolnił jednego z pilotów, później wypuścił pozostałych członków załogi.

Mężczyzna - czarny Amerykanin w wieku około 20 lat - domaga się m.in. skontaktowania go z konsulatem Argentyny. Szef nowojorskiej policji Thomas Fahey potwierdził, iż nawiązano kontakt z argentyńskim ambasadorem - nie ujawnił jednak dalszych szczegółów. Z samolotu wydostało się 143 pasażerów i następnie 7 członków obsługi, zwolnionych przez terrorystę.

Lot do Las Vegas był opóźniony o ponad godzinę ze względu na mgłę; w momencie wtargnięcia uzbrojonego mężczyzny do kabiny pilotów, samolot przygotowywał się właśnie do odlotu.

Rzecznik zarządu lotniska Greg Trevor podał, że na miejscu znajdują się już przedstawiciele FBI, nowojorskiej policji i służb specjalnych, wyspecjalizowanych w negocjacjach z porywaczami.

08:30