45 lat temu, 28 czerwca 1956 roku mieszkańcy stolicy Wielkopolski wyszli na ulice żądając wolności i chleba. Władze wysłały przeciwko nim wojsko i policję. Zginęło ponad 70 osób, a kilkaset zostało rannych. W rocznicę tych wydarzeń jak co roku pod pomnikami upamiętniającymi ofiary tamtych wydarzeń złożono kwiaty.

Jednak tym co najbardziej dziś elektryzuje poznaniaków jest nadzieja na wyjaśnienie tajemnic sprzed lat. Wciąż bowiem nie wiadomo ile dokładnie osób zginęło wtedy w trakcie zajść na ulicach a ile poniosło śmierć później w wyniku represji ze strony władz. Jutro do Poznania przyjeżdża minister obrony narodowej Bronisław Komorowski, aby odtajnić część dokumentów wojskowych dotyczących wydarzeń czerwcowych. Być może dzięki nim uda się wyjaśnić np. los 17 żołnierzy, którzy mieli podobno zostać rozstrzelani za przyłączenie się do robotników. Mieli zginąć już pierwszej nocy - tak opowiadają poznaniacy, jednak nie wiadomo co się stało z ciałami zamordowanych. Jest natomiast wielu świadków, którzy twierdzą, że widzieli jak funkcjonariusze Urzędu Bezpieczeństwa brutalnie wyciągali ze szpitali rannych żołnierzy. Instytut Pamięci Narodowej prowadzi śledztwo, które ma wyjaśnić wszystkie okoliczności wydarzeń sprzed lat. Leon Kieres mówi, że trudno przewidzieć kiedy się ono zakończy: "Śledztwo bowiem w odróżnieniu od postępowań poprzedniego okresu będzie prowadzone rzetelnie i uczciwie. Mnie nie zależy na tym, żeby się wykazać". A śledztwo to ma przede wszystkim wykazać kto jest winny śmierci tylu osób. Dodajmy, że jedną z ofiar wydarzeń czerwcowych w Poznaniu był trzynastoletni Romek Strzałkowski, uczeń szkoły muzycznej zastrzelony pod siedzibą UB.

foto Dariusz Goliński RMF Poznań

17:30