Zarzut narażenia dziecka na utratę życia i zdrowia usłyszała matka dwumiesięcznej dziewczynki z Darłowa. W piątek kobieta została przesłuchana. Jej dziecko we wtorek w ciężkim stanie trafiło do szpitala. Według śledczych, obrażenia powstały, gdy matka ze starszym dzieckiem poszła po zakupy. Córką opiekował się wtedy konkubent.

Zarzut narażenia dziecka na utratę życia i zdrowia usłyszała matka dwumiesięcznej dziewczynki z Darłowa. W piątek kobieta została przesłuchana. Jej dziecko we wtorek w ciężkim stanie trafiło do szpitala. Według śledczych, obrażenia powstały, gdy matka ze starszym dzieckiem poszła po zakupy. Córką opiekował się wtedy konkubent.
/PAP /PAP

W trakcie przesłuchania kobieta nie przyznała się do winy. Zeznała, że wyszła ze starszym dzieckiem, a niemowlę zostawiła pod opieką konkubenta. Gdy wróciła, córka była nieprzytomna. Natychmiast wezwała pogotowie. Prokurator postawił matce zarzut narażenia dziecka na niebezpieczeństwo przez pozostawienie niemowlęcia z osobą, która nie potrafiła sprawować należytej opieki.

Nie będzie jednak wnioskować o tymczasowy areszt.

Jak informowaliśmy w czwartek, w tej sprawie, zatrzymane zostały cztery osoby. Dwie z nich to świadkowie. Osoby te zostały zwolnione. W piątek przesłuchiwany jest również konkubent kobiety. Trwają czynności procesowe - powiedział rzecznik Prokuratury Okręgowej w Koszalinie Ryszard Gąsiorowski. Jego zdaniem "dotychczas zebrany materiał dowodowy wskazuje na to, że jest to niezbędne i konieczne, ponieważ dziecko, które znalazło się w koszalińskim szpitalu ma bardzo poważne obrażenia ciała. I na pewno nie doszło do tego, że obrażenia te powstały przypadkiem".

Według rzecznika pozostałe dwie osoby, które były w tej sprawie zatrzymane do wyjaśnienia, okazały się być świadkami. Zostały zwolnione.

Biegły w szpitalu osobiście zbadał dziecko, zlecił dodatkowe badania i wydał opinię, która wskazuje, że dziecko ma obrażenia ciała realnie, bardzo poważnie zagrażające jego życiu. Jednocześnie w toku tych badań wykluczono, by do tych obrażeń mogło dojść w sposób przypadkowy. Dwumiesięczne dziecko nie mogło po prostu upaść i spowodować tych obrażeń samo - powiedział Ryszard Gąsiorowski.

"Matka udzielała pokrętnych odpowiedzi"

18 czerwca w godzinach wieczornych pogotowie w Darłowie dostało informację o tym, że potrzebna jest pomoc dziecku, które nie oddycha. Ratownicy, którzy przyjechali na miejsce, wezwali też helikopter LPR. Dziecko zostało zabrane do szpitala w Koszalinie. Tam maluch został poddany kolejnym badaniom lekarskim. W placówce pojawiła się również matka dziecka. Jak powiedział Ryszard Gąsiorowski, "na pytanie lekarza, jak mogło dojść do tego, że dziecko znajduje się w takim stanie zdrowia, udzielała dość wykrętnych odpowiedzi".

Po badaniach okazało się m.in. że dziecko ma poważne obrażenia głowy.

Wiadomo też, że konkubent matki był poszukiwany listem gończym za przestępstwa związane z kradzieżami. Mężczyzna jest ojcem dwumiesięcznej dziewczynki.