Wskutek wyjątkowych upałów panujących na południu Europy, od kilku dni katastrofalny pożar pustoszy leżącą u wybrzeży Turcji grecką wyspę Samos. Tymczasem w wysokie austriackie Alpy zawitała zima...

Raj na wyspie Samos opisywany w przewodnikach turystycznych zmienił się w piekło. Wciąż nie wiadomo wciąż, jakie są straty i ile domostw poszło z dymem. Oficjalnie zginęła dotąd jedna osoba, kilkadziesiąt jest rannych. Z Samos wciąż ewakuuje się tysiące mieszkańców i turystów. Greckie i tureckie samoloty przystosowane do gaszenia pożarów czerpią wodę wprost z morza.

Zwraca się uwagę, że nadzwyczajna sytuacja spowodowała zjednoczenie wysiłków nieprzyjaznych państw. Szkoda tylko, że trzeba aż tak dramatycznych katastrof naturalnych, by Grecy i Turcy zechcieli pojąć wspólnotę swych losów i zgodnie współpracować, tak jak to było przed rokiem, kiedy w wyniku trzęsienia ziemi stanęła w płomieniach największa turecka rafineria.

Aby skutecznie ochłodzić się w samym środku lata, trzeba pojechać w austriackie Alpy. W Tyrolu i w okolicach Salzburga, powyżej 1500 metrów, leży śnieg. Temperatura ubiegłej nocy obniżyła się tam do minus 5 - 7 stopni. W ciągu dnia jest zaledwie o 2 - 3 stopnie wyższa. Na drogach leży miejscami do dwudziestu centymetrów śniegu. Na wielu z nich wprowadzono nakaz zakładania łańcuchów na koła. Łańcuchy trzeba zabrać ze sobą, jeśli wybieramy się na Sivrettę, a także na trasę przez Grossglockner. Meteorolodzy uprzedzają, że do końca tygodnia na poprawę pogody się nie zanosi.

Kliknij i posłuchaj relacji wiedeńskiego korespondenta radia RMF FM, Tadeusza Wojciechowskiego:

00:00