Jak można bronić się przed prasą? - otwierając własną stronę w Internecie. Tak też zrobił toruński sędzia Zbigniew Wielkanowski, oskarżony niedawno przez "Rzeczpospolitą" o bliskie kontakty z toruńskim światem przetępczym.

Po interwencji ministra sprawiedliwości Lecha Kaczyńskiego sędzia Wielkanowski został zawieszony. Sędzia postanowił dowodzić swej niewinności w Internecie. Pod adresem można dowiedzieć się, że artykuł w Rzeczpospolitej to zwykłe oszczerstwo szkodliwe nie tylko dla sędziego, ale i dla całej toruńskiej palestry. Sędzia podkreśla, że spotykał słynnego toruńskiego gangstera Edwarda Ś. tylko towarzysko i to wiele lat temu. Pisze też o swoim mercedesie, zdaniem gazety pochodzącym z niepewnych źródeł. Na stronie sędziego można także znaleźć zawiadomienia o rzekomym przestępstwie Urzędu Ochrony Państwa, które Wielkanowski złożył w prokuraturze uważając, że jest inwigilowany.

Tak więc w toruńskim sądzie nie ma więc już sędziego Wielkanowskiego, jest za to wiceprezes - pani Wielkanowska. Tę sprawę Minister Sprawiedliwości Lech Kaczyński komentuje tak: "Nie mogę założyć z góry, że pani prezes Wielkanowska też ma coś na sumieniu. Funkcję wiceprezesa sądu pełni, i ja nie mam w tej chwili żadnych przesłanek, żeby móc dzisiaj żądać jej odwołania".

Sprawa Wielkanowskiego spowodowała w Toruniu prawdziwą lawinę wydarzeń. Jak wynika z nieoficjalnych informacji prokuratura wszczęła postępowanie w sprawie ujawnienia w artykule gazety danych świadka incognito. Kłopoty ma dwóch dziennikarzy lokalnych mediów i zwierzchnik Wielkanowskiego, a sprawa zaczepiła nawet w absurdalny sposób o toruński teatr. Jak na razie jednak - tylko przestępcy są zadowoleni.

00:00