Do trzech lat więzienia i astronomiczne odszkodowania dla koncernów płytowych i filmowych grożą właścicielowi znanej firmy internetowej "Emule Paradise". Na ławie oskarżonych znalazł się też szef biura pośrednictwa reklamowego, które zapewniało tej firmie zyski. W ostatniej chwili - z powodu błędów proceduralnych - rozprawa została jednak odroczona. Odbędzie się na początku przyszłego roku.

Na stronach „Emule Paradise” można było darmowo pobrać ponad siedem tysięcy filmów fabularnych. Każdego dnia odwiedzało je ponad 300 tysięcy internautów. A 23-letni właściciel firmy Vincent Valade zarabiał blisko pół miliona euro rocznie dzięki umieszczanym na tych stronach reklamom renomowanych francuskich przedsiębiorstw.

Paryscy komentatorzy zauważają, że sędziowie zmienili taktykę. Po tym, jak wojna wypowiedziana tzw. "niedzielnym piratom" okazała się mało skuteczna, dobrali się do skóry biznesmenom, którzy dzięki nielegalnemu procederowi robią fortunę.

Problem jest poważny. Według francuskiej grupy konsultantów „Tera Consultants”, w ciągu najbliższych 5 lat piractwo informatyczne może pozbawić pracy 1,2 mln ludzi w krajach Unii Europejskiej, jeżeli przemysł rozrywkowy nie znajdzie nowych źródeł dochodów. Jednym z nich może być - według wielu specjalistów - udostępnienie w sieci szerokiego i nieustannie aktualizowanego wyboru utworów muzycznych i filmów internautom, którzy będą płacili za to niewysoki miesięczny abonament. Robi to już np. nadsekwańska firma telekomunikacyjna Neuf na mocy umowy z koncernem Universal. Za kilka euro miesięcznie jej klienci mogą darmowo - i legalnie - ściągać z internetu nieograniczoną liczbę wyprodukowanych przez Universal płyt i teledysków.