Leżysz w szpitalu, a właśnie nadszedł termin egzaminu na prawo jazdy? Stracisz nie tylko termin, ale i połowę pieniędzy za test. W przypadku najpopularniejszej kategorii B to 50 złotych.

Ustawa ma zabezpieczać przed tymi, którzy wycofują się na widok innego egzaminatora niż spodziewany. Przepisy trafiają jednak rykoszetem w uczciwych. Co bowiem z tymi, którzy naprawdę się rozchorowali?

Dziewczyna zachorowała przed egzaminem, miała wysoką gorączkę. Chciała przełożyć egzamin, ale okazało się, że musi zapłacić 50 złotych - mówi jeden z egzaminatorów. Posłuchaj:

Osoba, która nie stawiła się na egzamin, jest zobowiązana zapłacić 50 procent - mówi pracownik ośrodka egzaminowania. A co w przypadku, kiedy zdający znajdzie się w szpitalu? Rozporządzenie o opłatach nie przewiduje przypadków losowych, jeśli chodzi o niestawienie się na egzamin.