Od pewnego czasu męska część mieszkańców miasta Brighton otrzymuje listy ze szpitala, namawiające do przeprowadzenia badań. Gdy panowie dzwonią pod podany w ulotce numer, okazuje się, że te badania mają dość nietypowy charakter.

Numer telefonu podany na ulotce nie należy do żadnego lekarza, a do firmy zajmującej się działalnością o charakterze seksualnym. Za „jedyne 60 pensów” za minutę panowie mogą porozmawiać z wirtualnymi damami praktycznie o wszystkim. Zdaniem policji, listy wysyłane na prywatne adresy są przykładem „sadystycznego poczucia humoru”. Uważają, że ulotki takie mogą doprowadzić do rodzinnych nieporozumień i to zarówno na tle rachunku telefonicznego, jak i merytorycznej zawartości rozmów. Szpital, na którego papierze spreparowano ulotki jest oburzony. Sprawą tą zajmował się nasz londyński korespondent Bogdan Frymorgen. Posłuchaj jego relacji:

05:20