Spożywałem alkohol na terenie prywatnym - kolejny raz podkreśla poseł Janusz Palikot. W odpowiedzi na sms od reportera RMF FM Krzysztofa Kota potwierdził, że teren, na którym odbył się słynny happening, jest częścią należącej do niego działki. Jeśli rzeczywiście tak było, mogłoby to oznaczać, że poseł nie popełnił wykroczenia.

Jeszcze teren Janusza Palikota czy już miejski? To kluczowe pytanie. Policja tego nie sprawdzała, bo - jak twierdzi podinspektor Janusz Wójtowicz - nie mogła. Pana posła chroni immunitet. Nie mogliśmy więc przeprowadzać żadnych czynności poza przyjęciem zawiadomienia o popełnieniu wykroczenia - mówi. Złożył je oburzony całą sytuacją mieszkaniec Lublina.Sprawę zgodnie z procedurą przekazaliśmy Komendzie Głównej, a ona dalej Prokuraturze Krajowej. Jeśli immunitet zostanie uchylony, wtedy wykonamy niezbędne czynności - dodaje Wójtowicz.

Policjanci muszą więc czekać, aż posła nie będzie chronił immunitet. Jeśli okazałoby się, że teren był prywatny, mimo że na widoku publicznym, poseł wykroczenia nie popełnił - uważa mecenas Stanisław Denkowski. Jego zdaniem, nie ma przepisów, które nakazywałyby stawianie płotu ogradzającego posesję. Jeśli mam działkę chociażby rekreacyjną nad jeziorem i jest ona położona przy chodniku czy plaży, to nikt nie zabroni mi publicznie pić na niej alkoholu - uważa mecenas. Twierdzi, że jeśli Palikot udowodni, że spożywał "małpki" na swojej posesji, to wygra ewentualną sprawę przed sądem.

Co więcej - jak twierdzi Denkowski - gdyby towarzysze posła odwołali się od mandatów, które dostali, a rzeczywiście pili małpki na terenie prywatnym, to sąd karę mógłby uchylić.

Choć brzmi to paradoksalnie, wiele wskazuje na to, że spór o to, czy poseł wykroczenie popełnił, czy też nie, prawdopodobnie rozstrzygnie geodeta.