Bogdan Rymanowski: Do mistrzostw świata w Korei już tylko 10 dni, tymczasem ostatni mecz Polaków z Estonią w sobotę, delikatnie mówiąc, był kiepski. Pan trzy dni wcześniej był w Glasgow na finale Ligi Mistrzów, nie bolały pana w sobotę oczy?

Michał Listkiewicz: Inni finaliści też zagrali słabo, Francja przegrała u siebie. To jest normalne, że w meczach towarzyskich nie pokazuje się wszystkiego, a czasem nie pokazuje się nawet połowy. I tak było właśnie z naszą drużyną.

Bogdan Rymanowski: Czyli był to doskonały kamuflaż, tak?

Michał Listkiewicz: Mam nadzieję, że tak.

Bogdan Rymanowski: Oby tak było, bo nam, jako kibicom, trochę trudno uwierzyć, że za dwa tygodnie ta drużyna będzie zupełnie inną drużyną.

Michał Listkiewicz: Wierzę. Wiem, że będzie zupełnie inną drużyną i za dwa tygodnie, w meczu z Koreą i gra, i zaangażowanie, i walka będzie całkiem inaczej wyglądała. Zresztą wiele lat temu, za czasów pana trenera Kazimierza Górskiego, również mecze towarzyskie nam nie wychodziły. Przegrywaliśmy spotkania towarzyskie, a potem zdobywaliśmy medale olimpijskie czy mistrzostwo świata.

Bogdan Rymanowski: Czyli nie będziemy statystami w Korei. Po co jedziemy do Korei, by wyjść z grupy, czy żeby zdobyć mistrzostwo świata.

Michał Listkiewicz: Jedziemy po to, by zdobyć mistrzostwo świata, bo każda drużyna powinna po to jechać. Natomiast, patrząc realnie, wyjście z grupy będzie już spełnieniem oczekiwań kibiców i naszych. Również każdy następny sukces już będzie sukcesem nie dużym, ale wielkim.

Bogdan Rymanowski: Chyba najbardziej załamanym, rozczarowanym piłkarzem ostatnich dni jest Kamil Kosowski. Jest w świetnej formie, lepszej niż niejeden kadrowicz, ale trener chyba o nim zapomniał. Dlaczego?

Michał Listkiewicz: Każdy trener ma własną koncepcję, ma prawo dobierać zawodników, którzy najbardziej mu na daną pozycję pasują. Kamil rzeczywiście gra bardzo dobrze, ale w polskiej lidze, która jest, jaka jest. Przeciwnicy nie byli ostatnio dla „Wisły” bardzo wymagający. Jestem przekonany, że zarówno Kamil Kosowski, jak i Artur Wichniarek i jeszcze inni zawodnicy, o których ostatnio mówi się, że powinni jechać do Korei, zagrają doskonale w eliminacjach mistrzostw Europy, które zaczynają się przecież już we wrześniu.

Bogdan Rymanowski: Czyli nie ma już szans, by przed 4 czerwca trener Jerzy Engel wykonał jeszcze telefon do Krakowa do Kamila Kosowskiego i poprosił go: przyjeżdżaj?

Michał Listkiewicz: Jest taka szansa, ale to wiązałoby się z niedyspozycją czy kontuzją któregoś z zawodników, wyjeżdżających jutro. Teoretycznie do ostatniego dnia przed meczem, czyli do 3 czerwca, można ściągnąć z kraju zawodnika na miejsce jednego z graczy przygotowujących się tam w Korei.

Bogdan Rymanowski: Czyli ciągle jest nadzieja dla Kamila Kosowskiego. Emanuel Olisadebe kupił sobie wczoraj szybki samochód – tak informują gazety – ale sam wydaje się być kompletnie bez szybkości. Można też powiedzieć, że kuchnia grecka wyraźnie mu służy. Wydaje się, że Oli zgubił gdzieś ten piłkarski błysk. Odzyska go?

Michał Listkiewicz: Oczywiście, że go odzyska, ponieważ ostatnie dwa tygodnie będą przeznaczone tylko na szlifowanie szybkości. Koniec z wyczerpującymi treningami – szybkość i świeżość. Przypomnijmy sobie mecze przed eliminacjami. Oli grał przeciętnie, nie widać go było na boisku, wyłączał się na długie minuty. Potem zagrał wspaniale. On umie grać, on chce grać tylko w meczach o wielką stawkę, a takie będą na mistrzostwach świata.

Bogdan Rymanowski: Kto może być czarnym koniem - oczywiście oprócz Olisadebe – naszej reprezentacji?

Michał Listkiewicz: Myślę, że Jacek Krzynówek, który jest w kapitalnej formie i ona ciągle rośnie. Widać to było w meczu z Estonią. To jest zawodnik, który może być objawieniem tych mistrzostw.

Bogdan Rymanowski: Paweł Sibik, Maciej Żurawski powinni się znaleźć w pierwszym składzie w meczu z Koreą?

Michał Listkiewicz: Sądzę, że tak, po tym, co pokazali w meczu z Estonią. Ale jeszcze przed nami dwa tygodnie treningów w Korei i wiele się może wydarzyć. Rzeczywiście i Sibik, i Żurawski wprowadzili się do drużyny doskonale.

Bogdan Rymanowski: Który z tych meczów będzie najtrudniejszy? Na pierwszy rzut oka wydaje się, że ten z Portugalią, bo ta ma najwięcej gwiazd.

Michał Listkiewicz: Tak, ale najtrudniejszy będzie pierwszy mecz z Koreą - z przyczyn psychologicznych. Ogromna presja publiczności, ogromna niepewność, co to będzie. Żaden z naszych zawodników nie grał jeszcze w finałach mistrzostw świata. Zobaczymy jak udźwigną ten ciężar. Natomiast od strony sportowej meczem trudniejszym będzie mecz z Portugalią. W meczu w Glasgow, o którym wspominałem, akurat Figo zagrał beznadziejnie. Mówiłem moim kolegom, żeby tak samo zagrał w meczu z Polską.

Bogdan Rymanowski: Przyzna pan, że Luis Figo jest groźniejszy nawet stojący niż niejeden biegający z naszych zawodników.

Michał Listkiewicz: Tak, to jest jeden z najdroższych najlepszych zawodników świata, ale akurat w tym meczu – finale Ligi Mistrzów – zagrał fatalnie.

Bogdan Rymanowski: Jeszcze kilka miesięcy temu orły Engela to byli skromni, sympatyczni zawodnicy, którzy nie odmawiali nikomu wywiadu. Teraz jakby się wszystko zmieniło. Czy to jest tak, że woda sodowa jest zbyt duża?

Michał Listkiewicz: Ja tu zacytuję słowa mojego kolegi Zbyszka Bońka, który powiedział, że dużo łatwiej żyje się z porażką niż z sukcesem. Ponieważ po porażce człowiek się mobilizuje, by wygrać kolejny mecz. A sukces czasami trudno udźwignąć. Był taki niebezpieczny moment, trwał tydzień, dwa – ta cała kampania w obronie Tomka Iwana, wypowiedzi zawodników nie zawsze całkiem lojalne w stosunku do trenera. To już jest przeszłość. Spotykaliśmy się kilkakrotnie w ostatnich dniach z zawodnikami, są tacy jak kiedyś.

Bogdan Rymanowski: Zna pan dobrze sprawę Janusza Cecuły, sędziego, którego próbowali przekupić działacze Karpat Krosno. Sądy potwierdziły zarzuty, ale uniewinniły prezesa klubu, bo sędzia nie jest osobą publiczną. Czy to znaczy, że teraz w Polsce można legalnie przekupywać sędziów?

Michał Listkiewicz: Nie, nie można przekupywać sędziów, ale gdyby się taki wypadek zdarzył, nie można go skazać. PZPN wyklucza wszystkich sędziów, co do których są nawet nie dowody tylko podejrzenia, oni po prostu nie sędziują, ale więcej nie możemy zrobić. Cieszy mnie inicjatywa prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, żeby w prawie zawodowym wprowadzić zapisy, że piłkarz zawodowy, trener, menedżer, sędzia jest osobą publiczną i pobieranie łapówek, jeśli takowe występuje, będzie czynem karalnym.

Bogdan Rymanowski: Ta samotna walka pana Janusza Cycuły jeszcze się nie skończyła. Komu będzie pan kibicował przed trybunałem w Strasburgu, tam bowiem trafiła ta sprawa, państwu polskiemu czy Januszowi Cecule, który chce, by sprawiedliwości stało się zadość.

Michał Listkiewicz: Ja kilkakrotnie spotykałem się z panem Cecułą. Jest to bardzo zaangażowany człowiek, powiedziałbym pasjonat piłki nożnej i tego, co robi. Osobiście bardzo go lubię. Mam nadzieję, że ten wyrok w Strasburgu spowoduje, że odzyska wiarę w czystość i sprawiedliwość.

Bogdan Rymanowski: Jaki będzie wynik pierwszego meczu z Koreą?

Michał Listkiewicz: Powiedzą wszyscy, że jestem optymistą, ale myślę, że będzie 1:0.

Bogdan Rymanowski: Trzymamy pana za słowo. A ile wynosi premia dla polskich piłkarzy za zdobycie mistrzostwa świata?

Michał Listkiewicz: Jest tak duża, że nie pamiętam, zbliżona do premii piłkarzy Włoch, a więc liczona w milionach dolarów.